*Ross*
- Co? - wyjąkałem.
- No, Laura wyjeżdża za pare dni. - powtórzyła blondynka.
- A dlaczego ja nic o tym nie wiem? - spytałem się.
- Eee... No nie było okazji. - odpowiedziała Raini.
- Nie było okazji, nie było okazji. - mruknąłem.
- Ale o co Ci kotek chodzi? - zapytała się poirytowana Marg.
- Już o nic. - westchnąłem. - Ja idę. Cześć.
Zły wyszedłem z pizzeri i skierowałem się do domu Laury. Musiałem z nią pogadać. Nie chciałem, żeby wyjeżdżała. Chcę mieć ją tu przy sobie.
Droga stąd do posiadłości rodziny Marano nie była długa. Już po 10 minutach stałem przed drzwiami i czekałem aż mi je ktoś otworzy.
*Laura*
- Laura otwórz! - wrzasnęła Vanessa.
- No już idę. - wymruczałam.
Leniwie wstałam z kanapy i poczłapałam do drzwi wejściowych. Uchyliłam je lekko. Po drugiej stronie stał Ross. Chciałam zamknąć drzwi, ale jego noga mi tego zadania nie umożliwiała. Chwilę później usłyszałam głos blondyna.
- Musimy pogadać. - oznajmił.
- Wchodź. - mruknęłam.
Po wejściu Lynch zdjął buty i pognał za mną do kuchni.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam się zaglądając do lodówki.
- Nie dziękuje. - odpowiedział.
- To o czym chciałeś pogadać? - spytałam siadając na krześle.
- To prawda, że wyjeżdżasz? - zaczął sprawę od pytania. Tak w ogóle... Skąd on o tym wie?
- Tak. A skąd o tym wiesz? - odpowiedziałam pytaniem.
- Dowiedziałam się od dziewczyn. - rzekł.
- Ach no tak. Przypomniałeś sobie o mnie. - warknęłam. - Mogłeś tak wcześniej.
- Wiem. Nie chciałem, ale wiesz, że jestem z Margaret. - oznajmił. - Musisz mnie zrozumieć.
- Jak cię zrozumieć? Czy ja dobrze słysze? Zrozumieć?! Niedorzeczność! - zaśmiałam się.
- O co tobie chodzi? - spytał się lekko zdenerwowany.
- O co? Ty się jeszcze mnie pytasz. - po raz kolejny się zaśmiałam. - Zabrałeś mi przyjaciółki. Jak mam się czuć? Powiedz jak! - wrzasnęłam.
- Nie wiem, ale to znaczy, że masz się unosić. - burknął.
- Wiesz co? Wyjdź. - powiedziałam stanowczo. - Nie chcę cię znać. WYJDŹ!
- Dobra. - westchnął i po chwili go już nie było.
Do oczu zaczęły cisnąć mi się łzy. Byłam załamana, ale zarazem zła. I co ja mam w takiej sytuacji zrobić?
No tak po prostu wyjechać, jeszcze kilka minut temu rozmawiałam o tym z Van, odradzała mi wyjazdu, już prawie przyznałam jej rację. Ale on jak ZWYKLE wszystko zniszczył, już postanowione, wyjeżdżam za 3 dni do dziadka, po śmierci babci przeprowadził się do Londynu i siedzi tam taki samotny, ostatni raz byłam tak z jakiś 3 lata temu.
-Laura? Kto to był?- zapytała siostra szukając czegoś w lodówce.
-A too, nikt ważny. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Niech Ci będzie, a jak z tym wyjazdem?
-Podjęłam decyzję, że wyjeżdżam.- Na te słowa siostra walnęła się głową o jedną z półek w lodówce.
*Ross*
Odkąd przyszedłem do domu Marg cały czas do mnie wydzwania, czy ona nie rozumie, że nie chcę na razie rozmawiać, a tym bardziej łazić po sklepach?! Zacząłem się nawet zastanawiać, dlaczego z nią jestem? Nie Ross, to początek, przesadzasz, ogarnij się!
Puk, puk...
Do mojego pokoju weszła Mama.
-Ross, musimy porozmawiać. - Zaczęła poważnie.
-O co chodzi?- Usiadła obok mnie
-Chodzi twojego ojca. - Na to słowo zbierało mnie na wymioty.
-Co z nim?
-On, nie żyję. - Powiedziała i spuściła głowę, a mnie zamurowało, czy mi tylko takie rzeczy się przytrafiają?!
-A co z moim ''rodzeństwem''?
-Będą tutaj za 2 dni, odkładałam pieniądze na nowy większy dom, kiedy tylko dowiedziałam się, że twój ojciec jest chory.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!- Oburzyłem się.
-Nie chciałam Cię martwić, jutro przeprowadzka, pakuj się. - Powiedziała i wyszła z pokoju.
Nie widziałem rodzeństwa od bardzo długiego czasu, ciekawe jak wyglądają, czym się interesują, a co najważniejsze, czy mnie zaakceptują? Zadzwonię po Calum'a i Ell'a, a jak przyjdą to pogadamy z Tom'em, on też musi wiedzieć.
****
*Laura*
-Ale przecież przyjadę - Pocieszałam załamaną siostrę.
-No wiem, ale komu ja będę dokuczać, a co z kotem? On też już nie będzie miał co robić?!- Udawała, że płaczę.
-No dzięki. - Udawałam, że się obraziłam.
-Przecież wiesz, że żartuję.- Przytuliła mnie.
Po kilkuminutowej jeszcze rozmowie, udałam się do pokoju, muszę jeszcze uprzedzić dziadka i zamówić samolot. Wpadłam do pokoju i zrobiłam zamierzone czynności, tak jak myślałam dziadek się ucieszył i nie może doczekać się mojego przyjazdu, będzie czekał na lotnisku. Najbardziej dziwi mnie to, że rodzice bez żadnego większego oporu się zgodzili, ach no tak, dla nich i tak liczy się tylko praca. Była godzina 19, stwierdziłam, że pooglądam jakiś film i położę się spać, tak to dobry pomysł. Vanessa oznajmiła, że idzie się spotkać z przyjaciółką, czy;li zapewne nie przyjdzie na noc. Zrobiłam popcorn i udałam się do pokoju, jakoś wolałam oglądnąć coś na laptopie. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a jako film wybrałam horror: ''Obecność''. Byłam w połowie filmu, a zegarek wskazywał 21, w tedy usłyszałam trzaskanie drzwiami. Na początku pomyślałam, że to Van, ale ją byłoby słychać, a tu cisza. Po chwili znów coś usłyszałam, tym razem był to dźwięk skrzypiących schodów. Ktoś wchodzi do góry!
___________________
Dobry wieczór!
I jak rozdział? Zszokowałam was niektórymi rzeczami? Czy może jednak nie? ;)
Na koniec piosenka dzięki której skończyłam rozdział:
Miłego wieczoru! :)
PS. Dojdziecie do 3000tyś wyświetleń?:))
Suzanne&Ania.
wtorek, 28 października 2014
niedziela, 26 października 2014
Dotyczy rozdziału.
Tak wiem wczoraj lub dzisiaj miał pojawić się rozdział, ale nie miałam czasu go napisać, uczę się do jutrzejszej poprawy z fizyki (trzymajcie kciuki) i jak wszystko pójdzie dobrze, to rozdział będzie już jutro najpóźniej we wtorek.
Miłej nocy:)
Suzanne x
Ps. Polecajcie bloga, to naprawdę dla mnie ważne:(
Miłej nocy:)
Suzanne x
Ps. Polecajcie bloga, to naprawdę dla mnie ważne:(
piątek, 17 października 2014
Rozdział 12
*Ross*
-Tak!- krzyknęła blondynka i wtuliła się we mnie.
Nie wiem czemu to zrobiłem, przy pocałunku nie poczułem tego ''czegoś'', a może mi się zdaję? Tak Ross, na pewno, to jest już twoja dziewczyna, ogarnij się przecież nie chcesz jej urazić. A co jak szukałem tylko pocieszenia?
***
-Laura, nie przejmuj się - pocieszała mnie czarnowłosa.
- Ale jak się nie przejmować? Teraz Margaret będzie TYLKO z nim spędzać czas. A o mnie i o tobie nie pomyślała! - oznajmiłam.
- Lau czy ty czasem nie jesteś zazdrosna? - spytała się.
- Ja o kogo? - zakpiłam.
- No o Ross'a? - powiedziała, a ja wybuchłam śmiechem.
- Hahaha... haha.. co... za... bzdu...ry...hahahahahaha.... hahaha. - rzekłam.
- No ja tam nie wiem. - mruknęła.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam się w tamtą stronę.
Stała tam Margaret. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Pewnym krokiem dosiadła się do nas. Obdarzyłam ją chłodnym spojrzeniem. Sama nie wiem czemu.
- Hej. - przywitała się.
- Hej. - odpowiedziała jej Raini.
- Hej. - warknęłam. - Wy sobie tu gadajcie, a ja pójdę się przejść.
Wzięłam do ręki torebkę po czym wyszłam. Przy wyjściu założyłam trampki. Gotowa otworzyłam drzwi i po chwili nie było już mnie w domu.
*Margaret*
Zdziwiło mnie zachowanie Laury. Od kiedy jestem z Rossem, jest dla mnie nie miła i ma mnie w dupie. O co jej chodzi?
- O co chodzi Laurze? - zapytałam się
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Może ma okres?
- Głupia jesteś. - stwierdziłam.
- No wiem. - zaśmiała się.
- Idziemy na zakupy? - spytałam się po chwili ciszy.
- Nie chce mi się. - jękła.
- A tobie wogóle coś sie chce? - westchnęłam rozbawiona.
- Nie. - odpowiedziała krótko i zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.
*Laura*
Chodziłam uliczkami tego cudownego miasta, dlaczego nie robiłam tego wcześniej? Wieczorem wszystko wydaję się takie piękniejsze, tak samo jak piękna była chwila w samotności, każdy takiej potrzebuje. ''Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.'' Ten cytat cały czas chodził mi po głowie. Czyżbym była zakochana? Nie, to nie możliwe, nie teraz. Ale dlaczego tak potraktowałam Margaret, przecież to moja najlepsza przyjaciółka. Laura otrząśnij się w końcu. Z moich głębokich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, spojrzałam na wyświetlacz gdzie widniał napis: ''Raini''. Jakoś nie chcę mi się odbierać, odrzuciłam połączenie i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Szłam przed siebie dopóki nie zderzyłam się z jakąś osobą.
-Najmocniej przepraszam. - powiedziałam na jednym tchu podnosząc się z ziemi.
-Spokojnie, to drobny wypadek każdemu się może zdarzyć. - po głosie zrozumiałam, że to chłopak.
Spojrzałam na niego, na moje oko miał tyle lat co ja, brązowe włosy i zielone oczy, no po prostu cud, miód, malina, Laura ogar!
-Jestem Nathan, a ty?- uśmiechnął się ciepło, a ja poczułam jak się rumienie.
-Laura- rzekłam krótko.
Miałam się już odezwać, kiedy to znów usłyszałam dźwięk telefonu, tym razem dzwoniła mama, więc musiałam odebrać.
-Halo?
-Laura? O matko jak się martwiłam, Raini powiedziała, że wybiegłaś z domu i nie odbierasz telefonu.
-Przepraszam, za chwilę będę.
-Dobrze, czekam.
-Pa. - rozłączyłam się i odwróciłam w stronę chłopaka, ale już go tam nie było. Szkoda, jak zwykle nie mogę znaleźć sobie kolegi. Miałam wracać do domu, kiedy postanowiłam odwiedzić jeszcze grób mojej babci, zawsze mnie wspierała w trudnych chwilach, jak te. ''Myślisz, że umarli, których kochaliśmy, naprawdę nas opuszczają? Myślisz, że nie przypominamy sobie ich najdokładniej w momentach wielkiego zagrożenia?''
*Ross*
-I co, wiecie już gdzie jest? - Pytałem nerwowo chodzić po pokoju Laury.
-Nie, spokojnie mama do niej dzwoniła zaraz, będzie- rzekła moja dziewczyna, uspokoiłem się i usiadłem na brzegu łóżka.
Raini cały czas pisała z kimś sms'y, Margaret przeglądała jakieś strony z ciuchami, a ja zamartwiałem się jak debil. Kiedy to nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a nich stanęła Laura, lekko zmarznięta i zapłakana.
- Co wy tu robicie?- zapytała już na wejściu.
-Czekamy na Ciebie. - odpowiedziała Raini.
-To miłe, ale chciałabym pobyć sama.
-Jak chcesz, chodźmy. - blondynka wstała z krzesła i nadal gapiąc się w ekran telefonu wyszła z pokoju, a za nią czarnowłosa.
-Yyy...nie idziesz za nimi?- zapytała lekko rozkojarzona.
-Płakałaś?
-A co Cię to interesuję? Idź bo Margaret Cię woła- warknęła, wkurzyła mnie tym. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami. O co jej do cholery chodzi?!
***
Przez kolejne dni, tygodnie, miesiące nie widywałem się z brunetką, bo albo byłem gdzieś z Margaret, albo z Margret i Raini, takie z nich przyjaciółki, a nie zauważyłem żeby zainteresowały się Laurą.
-Co tam u Lau?- zapytałem obojętnie przygryzając pizze.
-Nudy, wyjeżdża za kilka dni, a co?- po tych słowach wszystko co miałem w buzi znalazło się na mojej dziewczynie.
____________
Witajcie!
Tak wiem rozdziału nie było bardzo długo, ale sami wiecie, szkoła. Powinnam dodać kolejny rozdział w sobotę ewentualnie niedzielę, zobaczę jak się wyrobię. Mam nadzieję, że będzie choć trochę komentarzy pod tym:)
Pozdrawiam
Suzanne x
-Tak!- krzyknęła blondynka i wtuliła się we mnie.
Nie wiem czemu to zrobiłem, przy pocałunku nie poczułem tego ''czegoś'', a może mi się zdaję? Tak Ross, na pewno, to jest już twoja dziewczyna, ogarnij się przecież nie chcesz jej urazić. A co jak szukałem tylko pocieszenia?
***
-Laura, nie przejmuj się - pocieszała mnie czarnowłosa.
- Ale jak się nie przejmować? Teraz Margaret będzie TYLKO z nim spędzać czas. A o mnie i o tobie nie pomyślała! - oznajmiłam.
- Lau czy ty czasem nie jesteś zazdrosna? - spytała się.
- Ja o kogo? - zakpiłam.
- No o Ross'a? - powiedziała, a ja wybuchłam śmiechem.
- Hahaha... haha.. co... za... bzdu...ry...hahahahahaha.... hahaha. - rzekłam.
- No ja tam nie wiem. - mruknęła.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam się w tamtą stronę.
Stała tam Margaret. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Pewnym krokiem dosiadła się do nas. Obdarzyłam ją chłodnym spojrzeniem. Sama nie wiem czemu.
- Hej. - przywitała się.
- Hej. - odpowiedziała jej Raini.
- Hej. - warknęłam. - Wy sobie tu gadajcie, a ja pójdę się przejść.
Wzięłam do ręki torebkę po czym wyszłam. Przy wyjściu założyłam trampki. Gotowa otworzyłam drzwi i po chwili nie było już mnie w domu.
*Margaret*
Zdziwiło mnie zachowanie Laury. Od kiedy jestem z Rossem, jest dla mnie nie miła i ma mnie w dupie. O co jej chodzi?
- O co chodzi Laurze? - zapytałam się
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Może ma okres?
- Głupia jesteś. - stwierdziłam.
- No wiem. - zaśmiała się.
- Idziemy na zakupy? - spytałam się po chwili ciszy.
- Nie chce mi się. - jękła.
- A tobie wogóle coś sie chce? - westchnęłam rozbawiona.
- Nie. - odpowiedziała krótko i zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.
*Laura*
Chodziłam uliczkami tego cudownego miasta, dlaczego nie robiłam tego wcześniej? Wieczorem wszystko wydaję się takie piękniejsze, tak samo jak piękna była chwila w samotności, każdy takiej potrzebuje. ''Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.'' Ten cytat cały czas chodził mi po głowie. Czyżbym była zakochana? Nie, to nie możliwe, nie teraz. Ale dlaczego tak potraktowałam Margaret, przecież to moja najlepsza przyjaciółka. Laura otrząśnij się w końcu. Z moich głębokich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, spojrzałam na wyświetlacz gdzie widniał napis: ''Raini''. Jakoś nie chcę mi się odbierać, odrzuciłam połączenie i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Szłam przed siebie dopóki nie zderzyłam się z jakąś osobą.
-Najmocniej przepraszam. - powiedziałam na jednym tchu podnosząc się z ziemi.
-Spokojnie, to drobny wypadek każdemu się może zdarzyć. - po głosie zrozumiałam, że to chłopak.
Spojrzałam na niego, na moje oko miał tyle lat co ja, brązowe włosy i zielone oczy, no po prostu cud, miód, malina, Laura ogar!
-Jestem Nathan, a ty?- uśmiechnął się ciepło, a ja poczułam jak się rumienie.
-Laura- rzekłam krótko.
Miałam się już odezwać, kiedy to znów usłyszałam dźwięk telefonu, tym razem dzwoniła mama, więc musiałam odebrać.
-Halo?
-Laura? O matko jak się martwiłam, Raini powiedziała, że wybiegłaś z domu i nie odbierasz telefonu.
-Przepraszam, za chwilę będę.
-Dobrze, czekam.
-Pa. - rozłączyłam się i odwróciłam w stronę chłopaka, ale już go tam nie było. Szkoda, jak zwykle nie mogę znaleźć sobie kolegi. Miałam wracać do domu, kiedy postanowiłam odwiedzić jeszcze grób mojej babci, zawsze mnie wspierała w trudnych chwilach, jak te. ''Myślisz, że umarli, których kochaliśmy, naprawdę nas opuszczają? Myślisz, że nie przypominamy sobie ich najdokładniej w momentach wielkiego zagrożenia?''
*Ross*
-I co, wiecie już gdzie jest? - Pytałem nerwowo chodzić po pokoju Laury.
-Nie, spokojnie mama do niej dzwoniła zaraz, będzie- rzekła moja dziewczyna, uspokoiłem się i usiadłem na brzegu łóżka.
Raini cały czas pisała z kimś sms'y, Margaret przeglądała jakieś strony z ciuchami, a ja zamartwiałem się jak debil. Kiedy to nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a nich stanęła Laura, lekko zmarznięta i zapłakana.
- Co wy tu robicie?- zapytała już na wejściu.
-Czekamy na Ciebie. - odpowiedziała Raini.
-To miłe, ale chciałabym pobyć sama.
-Jak chcesz, chodźmy. - blondynka wstała z krzesła i nadal gapiąc się w ekran telefonu wyszła z pokoju, a za nią czarnowłosa.
-Yyy...nie idziesz za nimi?- zapytała lekko rozkojarzona.
-Płakałaś?
-A co Cię to interesuję? Idź bo Margaret Cię woła- warknęła, wkurzyła mnie tym. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami. O co jej do cholery chodzi?!
***
Przez kolejne dni, tygodnie, miesiące nie widywałem się z brunetką, bo albo byłem gdzieś z Margaret, albo z Margret i Raini, takie z nich przyjaciółki, a nie zauważyłem żeby zainteresowały się Laurą.
-Co tam u Lau?- zapytałem obojętnie przygryzając pizze.
-Nudy, wyjeżdża za kilka dni, a co?- po tych słowach wszystko co miałem w buzi znalazło się na mojej dziewczynie.
____________
Witajcie!
Tak wiem rozdziału nie było bardzo długo, ale sami wiecie, szkoła. Powinnam dodać kolejny rozdział w sobotę ewentualnie niedzielę, zobaczę jak się wyrobię. Mam nadzieję, że będzie choć trochę komentarzy pod tym:)
Pozdrawiam
Suzanne x
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)


