wtorek, 28 października 2014

Rozdział 13

*Ross*

- Co? - wyjąkałem.
- No, Laura wyjeżdża za pare dni. - powtórzyła blondynka.
- A dlaczego ja nic o tym nie wiem? - spytałem się.
- Eee... No nie było okazji. - odpowiedziała Raini.
- Nie było okazji, nie było okazji. - mruknąłem.
- Ale o co Ci kotek chodzi? - zapytała się poirytowana Marg.
- Już o nic. - westchnąłem. - Ja idę. Cześć.
Zły wyszedłem z pizzeri i skierowałem się do domu Laury. Musiałem z nią pogadać. Nie chciałem, żeby wyjeżdżała. Chcę mieć ją tu przy sobie.
Droga stąd do posiadłości rodziny Marano nie była długa. Już po 10 minutach stałem przed drzwiami i czekałem aż mi je ktoś otworzy.

*Laura*

- Laura otwórz! - wrzasnęła Vanessa.
- No już idę. - wymruczałam.
Leniwie wstałam z kanapy i poczłapałam do drzwi wejściowych. Uchyliłam je lekko. Po drugiej stronie stał Ross. Chciałam zamknąć drzwi, ale jego noga mi tego zadania nie umożliwiała. Chwilę później usłyszałam głos blondyna.
- Musimy pogadać. - oznajmił.
- Wchodź. - mruknęłam.
Po wejściu Lynch zdjął buty i pognał za mną do kuchni.
- Chcesz się czegoś napić? - zapytałam się zaglądając do lodówki.
- Nie dziękuje. - odpowiedział.
- To o czym chciałeś pogadać? - spytałam siadając na krześle.
- To prawda, że wyjeżdżasz? - zaczął sprawę od pytania. Tak w ogóle... Skąd on o tym wie?
- Tak. A skąd o tym wiesz? - odpowiedziałam pytaniem.
- Dowiedziałam się od dziewczyn. - rzekł.
- Ach no tak. Przypomniałeś sobie o mnie. - warknęłam. - Mogłeś tak wcześniej.
- Wiem. Nie chciałem, ale wiesz, że jestem z Margaret. - oznajmił. - Musisz mnie zrozumieć.
- Jak cię zrozumieć? Czy ja dobrze słysze? Zrozumieć?! Niedorzeczność! - zaśmiałam się.
- O co tobie chodzi? - spytał się lekko zdenerwowany.
- O co? Ty się jeszcze mnie pytasz. - po raz kolejny się zaśmiałam. - Zabrałeś mi przyjaciółki. Jak mam się czuć? Powiedz jak! - wrzasnęłam.
- Nie wiem, ale to znaczy, że masz się unosić. - burknął.
- Wiesz co? Wyjdź. - powiedziałam stanowczo. - Nie chcę cię znać. WYJDŹ!
- Dobra. - westchnął i po chwili go już nie było.
Do oczu zaczęły cisnąć mi się łzy. Byłam załamana, ale zarazem zła. I co ja mam w takiej sytuacji zrobić?
No tak po prostu wyjechać, jeszcze kilka minut temu rozmawiałam o tym z Van, odradzała mi wyjazdu, już prawie przyznałam jej rację. Ale on jak ZWYKLE wszystko zniszczył, już postanowione, wyjeżdżam za 3 dni do dziadka, po śmierci babci przeprowadził się do Londynu i siedzi  tam taki samotny, ostatni raz byłam tak z jakiś 3 lata temu.

-Laura? Kto to był?- zapytała siostra szukając czegoś w lodówce.
-A too, nikt ważny. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Niech Ci będzie, a jak z tym wyjazdem?
-Podjęłam decyzję, że wyjeżdżam.- Na te słowa siostra walnęła się głową  o jedną z półek w lodówce.

*Ross*

Odkąd przyszedłem do domu Marg cały czas do mnie wydzwania, czy ona nie rozumie, że nie chcę na razie rozmawiać, a tym bardziej łazić po sklepach?! Zacząłem się nawet zastanawiać, dlaczego z nią jestem? Nie Ross, to początek, przesadzasz, ogarnij się!

Puk, puk...
Do mojego pokoju weszła Mama.
-Ross, musimy porozmawiać. - Zaczęła poważnie.
-O co chodzi?- Usiadła obok mnie
-Chodzi  twojego ojca. - Na to słowo zbierało mnie na wymioty.
-Co z nim?
-On, nie żyję. - Powiedziała i spuściła głowę, a mnie zamurowało, czy mi tylko takie rzeczy się przytrafiają?!
-A co z moim ''rodzeństwem''?
-Będą tutaj za 2 dni, odkładałam pieniądze na nowy większy dom, kiedy tylko dowiedziałam się, że twój ojciec jest chory.
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?!- Oburzyłem się.
-Nie chciałam Cię martwić, jutro przeprowadzka, pakuj się. - Powiedziała i wyszła z pokoju.
Nie widziałem rodzeństwa od bardzo długiego czasu, ciekawe jak wyglądają, czym się interesują, a co najważniejsze, czy mnie zaakceptują? Zadzwonię po Calum'a i Ell'a, a jak przyjdą to pogadamy z Tom'em, on też musi wiedzieć.

****

*Laura*

-Ale przecież przyjadę - Pocieszałam załamaną siostrę.
-No wiem, ale komu ja będę dokuczać, a co z kotem? On też już nie będzie miał co robić?!- Udawała, że płaczę.
-No dzięki. - Udawałam, że się obraziłam.
-Przecież wiesz, że żartuję.- Przytuliła mnie.

Po kilkuminutowej jeszcze rozmowie, udałam się do pokoju, muszę jeszcze uprzedzić dziadka i zamówić samolot. Wpadłam do pokoju i zrobiłam zamierzone czynności, tak jak myślałam dziadek się ucieszył i nie może doczekać się mojego przyjazdu, będzie czekał na lotnisku. Najbardziej dziwi mnie to, że rodzice bez żadnego większego oporu się zgodzili, ach no tak, dla nich i tak liczy się tylko praca. Była godzina 19, stwierdziłam, że pooglądam jakiś film i położę się spać, tak to dobry pomysł. Vanessa oznajmiła, że idzie się spotkać z przyjaciółką, czy;li zapewne nie przyjdzie na noc. Zrobiłam popcorn i udałam się do pokoju, jakoś wolałam oglądnąć coś na laptopie. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a jako film wybrałam horror: ''Obecność''. Byłam w połowie filmu, a zegarek wskazywał 21, w tedy usłyszałam trzaskanie drzwiami. Na początku pomyślałam, że to Van, ale ją byłoby słychać, a tu cisza. Po chwili znów coś usłyszałam, tym razem był to dźwięk skrzypiących schodów. Ktoś wchodzi do góry!

___________________
Dobry wieczór!
I jak rozdział? Zszokowałam was niektórymi rzeczami? Czy może jednak nie? ;)
Na koniec piosenka dzięki której skończyłam rozdział: 

 Miłego wieczoru! :)
PS. Dojdziecie do 3000tyś wyświetleń?:))
Suzanne&Ania.

niedziela, 26 października 2014

Dotyczy rozdziału.

Tak wiem wczoraj lub dzisiaj miał pojawić się rozdział, ale nie miałam czasu go napisać, uczę się do jutrzejszej poprawy z fizyki (trzymajcie kciuki) i jak wszystko pójdzie dobrze, to rozdział będzie już jutro najpóźniej we wtorek.
Miłej nocy:)
Suzanne x
Ps. Polecajcie bloga, to naprawdę dla mnie ważne:(


piątek, 17 października 2014

Rozdział 12

*Ross*
-Tak!- krzyknęła blondynka i wtuliła się we mnie.
Nie wiem czemu to zrobiłem, przy pocałunku nie poczułem tego ''czegoś'', a może mi się zdaję? Tak Ross, na pewno, to jest już twoja dziewczyna, ogarnij się przecież nie chcesz jej urazić. A co jak szukałem tylko pocieszenia?

***
-Laura, nie przejmuj się - pocieszała mnie czarnowłosa.
 - Ale jak się nie przejmować? Teraz Margaret będzie TYLKO z nim spędzać czas. A o mnie i o tobie nie pomyślała! - oznajmiłam.
- Lau czy ty czasem nie jesteś zazdrosna? - spytała się.
- Ja o kogo? - zakpiłam.
- No o Ross'a? - powiedziała, a ja wybuchłam śmiechem.
- Hahaha... haha.. co... za... bzdu...ry...hahahahahaha.... hahaha.  - rzekłam.
- No ja tam nie wiem. - mruknęła.
Naszą rozmowę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam się w tamtą stronę.
Stała tam Margaret. Była uśmiechnięta od ucha do ucha. Pewnym krokiem dosiadła się do nas. Obdarzyłam ją chłodnym spojrzeniem. Sama nie wiem czemu.
- Hej. - przywitała się.
- Hej. - odpowiedziała jej Raini.
- Hej. - warknęłam. - Wy sobie tu gadajcie, a ja pójdę się przejść.
Wzięłam do ręki torebkę po czym wyszłam. Przy wyjściu założyłam trampki. Gotowa otworzyłam drzwi i po chwili nie było już mnie w domu.

*Margaret*

Zdziwiło mnie zachowanie Laury. Od kiedy jestem z Rossem, jest dla mnie nie miła i ma mnie w dupie. O co jej chodzi?
- O co chodzi Laurze? - zapytałam się
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Może ma okres?
- Głupia jesteś. - stwierdziłam.
- No wiem. - zaśmiała się.
- Idziemy na zakupy? - spytałam się po chwili ciszy.
- Nie chce mi się. - jękła.
- A tobie wogóle coś sie chce? - westchnęłam rozbawiona.
- Nie. - odpowiedziała krótko i zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.

*Laura*

Chodziłam uliczkami tego cudownego miasta, dlaczego nie robiłam tego wcześniej? Wieczorem wszystko wydaję się takie piękniejsze, tak samo jak piękna była chwila w samotności, każdy takiej potrzebuje. ''Zagłuszanie bólu na jakiś czas sprawia, że powraca ze zdwojoną siłą.'' Ten cytat cały czas chodził mi po głowie. Czyżbym była zakochana? Nie, to nie możliwe, nie teraz. Ale dlaczego tak potraktowałam Margaret, przecież to moja najlepsza przyjaciółka. Laura otrząśnij się w końcu.  Z moich głębokich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu, spojrzałam na wyświetlacz gdzie widniał napis: ''Raini''. Jakoś nie chcę mi się odbierać, odrzuciłam połączenie i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Szłam przed siebie dopóki nie zderzyłam się  z jakąś osobą.
-Najmocniej przepraszam. - powiedziałam na jednym tchu podnosząc się z ziemi.
-Spokojnie, to drobny wypadek każdemu się może zdarzyć. - po głosie zrozumiałam, że to chłopak.
Spojrzałam na niego, na moje oko miał tyle lat co ja, brązowe włosy i zielone oczy, no po prostu cud, miód, malina, Laura ogar!
-Jestem Nathan, a ty?- uśmiechnął się ciepło, a ja poczułam jak się rumienie.
-Laura- rzekłam krótko.
Miałam się już odezwać, kiedy to znów usłyszałam dźwięk telefonu, tym razem dzwoniła mama, więc musiałam odebrać.
-Halo?
-Laura? O matko jak się martwiłam, Raini powiedziała, że wybiegłaś z domu i nie odbierasz telefonu.
-Przepraszam, za chwilę będę.
-Dobrze, czekam.
-Pa. - rozłączyłam się i odwróciłam w stronę chłopaka, ale już go tam nie było. Szkoda, jak zwykle nie mogę znaleźć sobie kolegi. Miałam wracać do domu, kiedy postanowiłam odwiedzić jeszcze grób mojej babci, zawsze mnie wspierała w trudnych chwilach, jak te. ''Myślisz, że umarli, których kochaliśmy, naprawdę nas opuszczają? Myślisz, że nie przypominamy sobie ich najdokładniej w momentach wielkiego zagrożenia?''

*Ross*

-I co, wiecie już gdzie jest? - Pytałem nerwowo chodzić po pokoju Laury.
-Nie, spokojnie mama do niej dzwoniła zaraz, będzie- rzekła moja dziewczyna, uspokoiłem się i usiadłem na brzegu łóżka.
Raini cały czas pisała z kimś sms'y, Margaret przeglądała jakieś strony z  ciuchami, a ja zamartwiałem się jak debil. Kiedy to nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a nich stanęła Laura, lekko zmarznięta i zapłakana.
- Co wy tu robicie?- zapytała już na wejściu.
-Czekamy na Ciebie. - odpowiedziała Raini.
-To miłe, ale chciałabym pobyć sama.
-Jak chcesz, chodźmy. - blondynka wstała z krzesła i nadal gapiąc się w ekran telefonu wyszła z pokoju, a za nią czarnowłosa.
-Yyy...nie idziesz za nimi?- zapytała lekko rozkojarzona.
-Płakałaś?
-A co Cię to interesuję? Idź bo Margaret Cię woła- warknęła, wkurzyła mnie tym. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami. O co jej do cholery chodzi?!

***
Przez kolejne dni, tygodnie, miesiące nie widywałem się z brunetką, bo albo byłem gdzieś z Margaret, albo z Margret i Raini, takie z nich przyjaciółki, a nie zauważyłem żeby zainteresowały się Laurą.
-Co tam u Lau?- zapytałem obojętnie przygryzając pizze.
-Nudy, wyjeżdża za kilka dni, a co?- po tych słowach wszystko co miałem w buzi znalazło się na mojej dziewczynie.

____________
Witajcie!
Tak wiem rozdziału nie było bardzo długo, ale sami wiecie, szkoła. Powinnam dodać kolejny rozdział w sobotę ewentualnie niedzielę, zobaczę jak się wyrobię. Mam nadzieję, że będzie choć trochę komentarzy pod tym:)
Pozdrawiam
Suzanne x



wtorek, 23 września 2014

One shot

Laura Marano, brunetka, średniego wzrostu. Tyle powinno starczyć. Gdyby ktoś zapytał mnie czy w życiu zaznałam chociaż trochę szczęścia, bez większego zastanowienia odpowiedziałabym krótkie ''nie''. Moje życie to po prostu pasmo ciągłych nieszczęść, tak jag by ktoś podczas narodzin rzucił na mnie jaką klątwę.
W wieku 14 lat zmarł najbliższy moim sercu ojciec, zbierałam się od tego czasu przez rok. Z mamą ciągle się przeprowadzamy to z NY do Miami, Chicago, dużo tego już było. Nie mam przez to żadnych przyjaciół, a co dopiero chłopaka, szczerze to nie przeszkadza mi to, wolę być tą samotną i zamkniętą w sobie osobą, przyzwyczaiłam się do tego, ach, zapomniałabym mam przyjaciela: ''Mój pamiętnik'', w nim zapisuję wszystkie zdarzenia z mojego dnia, niema ich za wiele, ale jako jedyne sprawią mi przyjemność. Założyłam go niedługo po śmierci taty, czyli prowadzę go już jakieś 3 lata, dość długo. Przeraża mnie myśl, że w końcu skończą się w nim kartki, a ja będę musiała go porzucić, tak jak wszystkie moje marzenia zapisane tam.
Od miesiąca mieszkam na razie w L.A, przez większość osób nazywanym ''Miastem Aniołów'', ale czy to prawda? Byłam już wielu miastach, a to w cale nie różni się od pozostałych, ludzie są tak samo wredni i nie czuli, czekają tylko aby pojawiła się taka dziewczyna jak ja, bo to sprawia im przyjemność, czyli śmianie się z ludzkiego nieszczęścia bądź wyglądu. Dobra zostawmy już to i przejdźmy do najgorszego. Moje życie po kolejnej przeprowadzce było dość spokojne, robiłam to co zwykle, chodziłam do szkoły, pisałam w pamiętniku lub czytałam książki. No tak książki, uważam, że ten ''przedmiot'' jest najlepszym co ludzkość mogła stworzyć, kiedy czytasz rozwijasz swoją wyobraźnie, odpływasz do innego świata, jest to po prostu magiczne uczucie, ale w tych czasach dla większości magicznym uczuciem jest ''iPhone'' czy tam inne tego typu gówno, po prostu nie masz najnowszego telefonu/ tableta, jesteś najgorszy. Takie realia, czyż nie?
Mój cytat na życie, którym się kieruję brzmi następująco: ,,Nie żałuj umarłych(...). Żałuj żywych, a przede wszystkim tych, którzy żyją bez miłości.''
Czyli jak można się domyśleć moją ulubioną postacią książkową jest prof. Albus Dumbleore z Harr'ego Potter'a. Dlaczego on? Wystarczy, że przeczytacie jego cytaty, a zrozumiecie. Wracając do tego co usiłuje wam powiedzieć od początku.. Czyli po prostu robiłam to co zawsze od 3 lat. Przez kilka dni czułam się okropnie, byłam słaba, ciągle śpiąca, blada, mama zwolniła się tego okropnego dnia z pracy i zawiozła mnie do lekarza, ten zaś wysłał mnie do szpitala na badania.
-To rak wątroby- te słowa usłyszałam jeszcze tego dnia leżąc na łóżku szpitalnym, te 3 najgorsze słowa, o których nie pomyślałabym nigdy w życiu.
-Ile czasu mi zostało? - zapytałam łamiącym się głosem, próbowałam być silna.
-Jak będzie pani przyjmować regularnie  leki, to myślę, że z rok może trochę dłużej - uśmiechnął się do mnie sztucznie i wyszedł z sali.
Czyli to tak zakończę swój żywot. Śmierć- słowo, którego obawiają się wszyscy, ciemność, która zabierze każdego z nas, to ona zabrała mojego ojca, zabierze mnie, a potem moją mamę. Jest to słowo, które w jednej chwili rujnuję wszystko, marzenia, plany na najbliższe lata. Mi zostaną one odebrane niestety w tak młodym wieku.
Kiedy tylko przyjechałam do domu, zamknęłam się w pokoju i zaczęłam po prostu płakać, co innego mi zostało? Nie wpuszczałam do niego nikogo, a zresztą kogo bym miała wpuścić prócz matki? No kogo? Nikogo! Przez najbliższe dni nic nie jadłam, mało sypiałam, po prostu pisałam i pisałam, a co? Nie mam pojęcia.
-Może w końcu wyjdziesz z pokoju, chodź na chwilę? - z moich rozmyśleń wyrwał mnie matczyny głos, ale nie wesoły jak zwykle tylko załamany i smutny.
-Masz rację, przejdę się na spacer- odpowiedziałam i podeszłam do szafy z której wybrałam wygodny strój, włosy upięłam w luźnego koka i zrobiłam makijaż, chodź nie wiem czy tą bladą skórę można zakryć, a na stopy założyłam zwykłe trampki. Do kieszeni od spodni włożyłam mp3, a na uszy założyłam słuchawki. Muzyka, kolejna piękna rzecz w życiu, nie wyobrażam sobie bez niej chociaż dnia, dzięki niej mogę się odstresować, a kiedy nie mam co czytać również pogrążyć się w moich niedoszłych marzeniach, których już niestety nie zrealizuję. Jak powiedział mój ulubiony bohater, o którym mówiłam wyżej: ,,Ach, muzyka. To magia większa od wszystkiego, co my tu robimy!''. Ale powracając do spaceru bo znów zaczynam co innego.
Jak zwykle szłam pogrążona w moich myślach, jak pogodzi się z tym moja mama? Jedynym plusem było to, że nie mam przyjaciółki, przynajmniej nie będę musiała swoim odejściem ranić innych osób, czasem tak przejmuję się innymi, że kompletnie zapominam o sobie, jak krzywdzę siebie. Z mich rozmyśleń po raz 2 dzisiaj wyrwało mnie to, że wpadłam na jakąś osobę.
-Najmocniej przepraszam- powiedziałam podnosząc się z ziemi.
-Nic się nie stało- odpowiedział mi męski głos, podniosłam głowę i ujrzałam przystojnego blondyna z czekoladowymi oczami.
-Jestem Ros..- nie zdążył się przedstawić bo uciekłam, wspominałam już, że nie chcę się z nikim zaprzyjaźniać. Chciałam ponownie odtworzyć muzykę kiedy to zorientowałam się, że nie mam mojego mp3.
-Cholera- musiał mi wypaść, powiedziałam sama do siebie.
-Tego szukasz?- zapytał mnie głos, który słyszałam przed chwilą, obróciłam się za siebie znów ujrzałam JEGO.
-Ttttaak- wyjąkałam i wyciągnęłam rękę po sprzęt.
-O nie, nie, pierw dasz mi się przedstawić, a potem usłyszę od Ciebie jak masz na imię, Okay?- uśmiechnął się szeroko.
-Okay. - odpowiedziałam i również próbowałam się uśmiechną, ale pewnie zamiast tego wyszedł okropny grymas.
-Jestem Ross Lynch, a ty ślicznotko? - zarumieniłam się.
-Laura Marano, mogę teraz odzyskać swoje mp3?
-Jeszcze jedno- powiedział, nie powiem, zaczął mnie już na prawdę denerwować.
-Co?
-Pójdziesz ze mną na pizze? Ja stawiam- zaproponował.
-Dobra- odpowiedziałam szybko, Laura co ty robisz?!


                                                                    ****

Od tego czasu wiele się zmieniło, zaczęłam się nawet uśmiechać, zapomniałam o chorobie, po prostu zaprzyjaźniłam się z nim, tak wiem miałam tego nie robić, ale co mam poradzić? Życie zaskakuję i to bardzo. Dowiedziałam się, że ma jeszcze 4 rodzeństwa: Rydel, Riker'a, Rock'iego i Ryland'a. Z Rydel zaprzyjaźniłam się od razu, jest to urocza i zabawna blondynka, zresztą jak reszta rodzeństwa Ross'a. Tak jak wcześniej wspominałam dzięki nim zapomniałam o chorobie, niestety nie powiedziałam im o niej, czemu? Znów nie wiem, po prostu nie chciałam ich martwić, brałam tabletki i te inne świństwa po kryjomu, a kiedy mówiłam, że jadę do kuzyna, tak naprawdę jechałam do szpitala na kolejne badania. Wiem, że jag bym im o tym powiedziała zaczęło by się współczucie i ustępowanie na każdym kroku, a ja tego nie chcę! Dlatego zdecydowałam się im tego nie mówić. Jest jeszcze jedna sprawa, która mnie strasznie trapi, mianowicie to, że chyba zakochałam się w Ross'ie, ale jak?! Przecież obiecałam sobie, już i tak za bardzo sobie odpuściłam, bo znalazłam przyjaciół, ale miłość? Nie ma mowy, zapomnij o tym Laura, tak będzie najlepiej- te słowa powtarzałam sobie codziennie.
Dzisiaj wybieramy się wszyscy do wesołego miasteczka, wstałam o 10 i poszłam się przygotować, spojrzałam w lustro i aż podskoczyłam, byłam w  jeszcze gorszym stanie niż kilka dni temu. Szybko zaczęłam nakładać te wszystkie kosmetyki na twarz, żeby jakoś to zatuszować, po 1h skończyłam, podeszłam do szafy ubrałam i wyciągnęłam z niej TO, kiedy byłam już gotowa, usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam je otworzyć.
-Laura, co Ci się stało?- zaczęła na wstępie blondynka.
-Ale o co chodzi? - udawałam.
-O to, że od paru dni wyglądasz dziwnie, jesteś chudsza niż zwykle, a na twarz zaczęłaś nakładać jeszcze więcej makijażu niż wcześniej, czy coś się stało?- zapytała zmartwiona.
-Jasne, że!- uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam z domu.
Laura musisz im to powiedzieć- karciłam się w myślach zmierzając w stronę wesołego miasteczka. A co jak mnie zostawią? Co jak mnie już nie będą chcieli znać? Ech, prawda to cudowna i straszliwa rzecz, więc trzeba się z nią obchodzić ostrożnie. Po dłużej chwili zdecydowałam, że powiem im to, w końcu lepiej, żeby dowiedzieli się teraz, a nie w innych okolicznościach.
-Posłuchacie mnie, przełóżmy wesołe miasteczko na jutro, a teraz chodź np. na sushi, muszę wam o czymś powiedzieć. - mówiłam zestresowana.
-Ale, ale czy to nie może poczekać do jutra? - jęczał Rocky.
-Nie.
Po 5 min byliśmy już w lokalu, siedliśmy, wzięłam wdech i zaczęłam.
-Bo ja mam...raka- powiedziałam łamiącym się głosem, Rydel wydała z siebie cichy krzyk.
-Od kiedy to wiesz?- zapytał po chwili Ross.
-Ja, ja.. dowiedziałam się o tym kilka dni przed naszym pierwszym spotkaniem. - zapanowała cisza.
-I mówisz to dopiero teraz?!- zaczął krzyczeć, na co ja się rozpłakałam.Chciałam uciec, ale nagle zrobiła mi się ciemno przed oczami.
-Przepraszam, ale p.Marano nie żyję. Te słowa usłyszałam kiedy odzyskałam świadomość. Otworzyłam z łatwością oczy i zobaczyłam, moją mamę i Lynch'ów płaczących nade mną, ale ja żyję powiedziałam, lecz oni mnie nie usłyszeli. Aha czyli to ta wygląda śmierć, po prostu wielkie nic. Widziałam Ross'a który krzyknął w pewnym momencie do Rydel, że mnie kocha?! Co, ja kto? Szkoda, że ludzie dowiadują się  takich rzeczach po śmierci. Dlaczego musiałam umrzeć w takim momencie, dlaczego?!-Krzyczałam przez płacz. Boże, błagam! W pewnej chwili,  poczułam przeszywający ból i znów zaczęłam otwierać oczy, ale tym razem oni też to zauważyli. Rydel od razu zaczęła mnie przytulać, na salę wszedł lekarz.
-A jednak się wybudziłaś- powiedział i się uśmiechnął.
-Ale jak wybudziłam, przecież ja jeszcze przed chwilą nie żyłam, słyszałam przecież, że...- nie zdążyłam dokończyć bo mi przerwał.
-Przeżyłaś śmierć kliniczną, a nie umarłaś. -odpowiedział i wyszedł, teraz to ja nic nie rozumiem.

                                                                           ***
Od tego wydarzenia minął miesiąc, wszyscy pogodzili się z tym, że w pewnej chwili mogę stąd odejść, chociaż wydaję mi się, że Ross nie za bardzo, wciąż pamiętam te słowa, które powiedział w szpitalu.
-Laura, możemy porozmawiać? - odezwał się w końcu.
-Jasne.- wstałam z fotela i wyszliśmy z domu, zatrzymaliśmy się w parku, Ross gestem pokazał, że mam usiąść na ławce, kiedy to zrobiłam przysiadł się do mnie.
-Nie wiem jak Ci to mam powiedzieć, ale zakochałem się w tobie, tak zakochałem się w tobie od kiedy pierwszy raz na Ciebie wpadłem i kocham do teraz.
-Ross.. ja czuję do Ciebie to sam, ale wiesz o tym, że nigdy nie będziemy razem.- wstałam i już miałam odejść, ale on złapał mnie za rękę.
-Dlaczego? Zapytał ze smutkiem.
-Wiesz  tym, że moje dni są już policzone, nie chcę Cię zranić- odpowiedziałam
-To, że mi odmówisz nie zmieni tego, że w twoim ostatnim dniu nie będę płakał i umierał z tęsknoty za tobą tak za nikim innym, po prostu, kiedy będziemy razem będę mógł zrobić to- w tym momencie ujął swoimi dłońmi moją twarz i złożył na ustach pocałunek, nie pozwoliłam mu odejść więc przyciągnęłam go do siebie wplotłam rękę w jego włosy i tak spragnieni swoich ust całowaliśmy się dopóki starczyło nam tchu.
Od tej pory spędzałam z nim każdą chwilę, byliśmy nie rozłączni do samego końca, przez ostatnie dni mój stan się pogarszał. Aktualnie leże w szpitalu podłączona do mnóstwa maszyn, w sali siedział ze mną blondyn trzymając mnie wciąż za rękę.
-Posłuchaj Ross, jeśli umrę mam do Ciebie prośbę, że chodź by nie wiem co, znajdź trochę miejsca w sercu dla mnie i zawsze o mnie pamiętaj, bo ja będę, aż do samego końca- powiedziałam łkając
-Laura - przytulił mnie do siebie- zapamiętaj jedno, ty jesteś moim sercem i na nikogo innego nie ma już w nim miejsca, jesteś cudowną dziewczyną i zapamiętaj to, Okay?
-Okay- odpowiedziałam i pocałowałam go.
To pewnie już mój ostatni wpis w moim pamiętniku, Ross gdzieś wyszedł, a ja czuję się coraz gorzej, jeżeli to czytasz Ross to pamiętaj, że kochałam Cię do końca, nie załamuj się żyj dalej, ale pamiętaj  tym, że nikt inny tak jak ty nie dał mi szczęścia w życiu, przy nikim innym nie czułam się tak kochana jak przy tobie i nic tego już nie zmieni. A jeżeli czyta to ktoś inny to dam Ci radę, dąż do celu, nie przejmuj się opinią innych, dla nich i tak zawsze będziesz ta najgorsza, spełniaj marzenia bo życie jest zbyt krótkie, żeby się wszystkim przejmować. Uwierz w siebie.

Do zobaczenia po drugiej stronie, Laura.

___________________________
Tym krótkim opowiadaniem chciałam wam wynagrodzić ten poprzedni rozdział, mam nadzieję, że się podoba. Liczę na komentarze bo to od nich zależy przyszłość bloga.
Pozdrawiam
Suzanne x
Ps. Za jakiekolwiek błędy przepraszam :)

Zapowiedź

Hej kochani, mam dla was krótką zapowiedź mojego one shota, zapraszam do przeczytania :)

Laura Marano, brunetka, średniego wzrostu. Tyle powinno starczyć. Gdyby ktoś zapytał mnie czy w życiu zaznałam chociaż trochę szczęścia, bez większego zastanowienia odpowiedziałabym krótkie ''nie''. Moje życie to po prostu pasmo ciągłych nieszczęść, tak jag by ktoś podczas narodzin rzucił na mnie jaką klątwę.
W wieku 14 lat zmarł najbliższy moim sercu ojciec, zbierałam się od tego czasu przez rok. Z mamą ciągle się przeprowadzamy to z NY do Miami, Chicago, dużo tego już było. Nie mam przez to żadnych przyjaciół, a co dopiero chłopaka, szczerze to nie przeszkadza mi to, wolę być tą samotną i zamkniętą w sobie osobą, przyzwyczaiłam się do tego, ach, zapomniałabym mam przyjaciela:

Jesteście ciekawi całego? Już dzisiaj o 19 będzie mogli go przeczytać, co wy  na to?

~Suzanne x

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 11

*Laura*

Puk, puk- ten właśnie dźwięk wybudził mnie z mojego jakże pięknego snu, otworzyłam swoje ociężałe powieki i wydobyłam z ust ciche- proszę. 
Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Raini. 

-Witaj śpiąca królewno, wiesz, że już po 12? - zaśmiała się i usiadła na skraju mojego łóżka. 
-Mhm..
-A wiesz pamiętasz, że dzisiaj idziemy na zakupy? - ciągnęła dalej
-Mhm..
-A wiesz, że jakiś kot drapie Ci tapetę w pokoju?
-Mhm...Czekaj Co?!- momentalnie wstałam z łóżka i ujrzałam tam to coś, przez moją siostrę nazywane ''puszkiem'', wzięłam go na ręce i wywaliłam za drzwi, na szczęście duży szkód nie zrobił, ale siostra i tak za to zapłaci. 

***

Po 4h zakupów udałam się z Raini na pizze, przez to ciągłe marudzenie czarnowłosej, że to jej nie pasuję, tamto nie ma czegoś tam itp. strasznie zgłodniałam. Doszłyśmy do pizze'ri i kiedy weszłyśmy ujrzałam tam Ross'a i Margaret, nie powiem lekko się zdenerwowałam widząc ich, bo blondynka dziś rano oznajmiła mi, że nie pójdzie z nami do centrum handlowego bo musi w czymś pomagać rodzicom, czyli po porostu skłamała, ale po co? Przecież wczoraj pisała mi, że wybiera się na randkę, wystarczyło powiedzieć.
- Laura czy tam czasem nie siedzi Margaret i Ross? - zapytała się czarnowłosa.
- Wow. - odpowiedziałam sarkastycznie.
- Yyy Laura? Raini? - rzekła nerwowo Marg.
- No ba! - warknełam. - Jak tam pomoc u rodziców?
Nie odpowiedziała. Spóściła na dół głowę.
- Oszukałaś mnie. - szepnełam po czym wybiegłam z pizze'ri.

*Ross* *2 godziny później*

- Ross gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytała się mnie dziewczyna.
- A gdzieś. - odpowiedziałem tajemniczo.
- A daleko jeszcze? - mruknęła.
- Za chwi... Już jesteśmy! - krzyknąłem.
- O boże jak tu ładnie! - pisneła blondynka. - Sam to przygotowałeś?
- Tak. - szepnąłem do jej ucha.
Margaret się odwróciła, założyła ręce na moją szyje i złożyła na moich ustach delikatny pocałunek. (zabijecie mnie xd - Ania) Ja go zacząłem pogłębiać. Nie wiem ile to trwało, ale podobało mi się to.

***

- Pięknie tu. - powiedziała po raz setny blondynka.
- Już to mówiłaś. - zajęczałem.
- Wiem. - szepneła i oparła swoją głowę o moje ramię.
- Wiesz, że mi na tobie zależy. - oznajmiłem.
- Wiem. Ty też nie jestes mi obojętny. - rzekła.
- Kocham cię. - wyznałem.
- Ja ciebie też...

***

- Mam do ciebie pytanie. - oświadczyłem.
- Mam się bać? - zaśmiała się.
- Nie. - odpowiedziałem.
- No to słucham. - rzekła i staneła przede mną.
Z kieszeni wyjąłem pudełeczko, które po chwili otworzyłem.
- Czy zostaniesz moją dziewczyną?

________________
Cześć. I jak wam podoba się rozdział? Większąść była pisana <chyba> przez Suzanne. Ja się do swojej części nie wypowiadam. I tak wogule to moja pierwsza notka na tym blogu xd.
I jak myślicie, co odpowie? Jeszcze wyskoczyłam z tym pocałunkiem.
Weny nie mam :'(
Ja lece uczyć się do historii  i pisać opowiadanie na polski. Pa.
Suzanne & Ania

sobota, 13 września 2014

Rozdział 10

                                                                        !Notka!

*Ross*

Po rozmowie z Laurą w końcu wiedziałem co mam zrobić. Nazajutrz spotkałem się z moją ''dziewczyną'' i wszystko sobie wyjaśniliśmy, przyjęła to spokojnie, a nawet sama przyznała, że ostatnimi czasy nie układało się nam za dobrze i zaproponowała przyjaźń. Jeszcze tego samego dnia wszyscy udaliśmy się na kręgielnie, tam zapoznałem moją ex z Margaret, Lau i Raini, od razu się dogadały i nawet Calum i Ratliff nie dokuczali jej czyli rzecz biorąc był to udany dzień. Jednakże jeszcze jedna sprawa mnie trapiła, a mianowicie blondynka, zaprosić ją gdzieś czy nie?

-Ross! ROSS!- Z moich rozmyśleń wyrwał mnie rudowłosy.
-Czego? - warknąłem.
-Pamiętasz, że mamy dzisiaj spędzamy dzień z moim okropnym kuzynem?
-Ach, no tak, o której on będzie?
-Za...Teraz! - krzyknął Calum i pobiegł odtworzyć drzwi wejściowe, za którymi stał jego kuzyn, Jake.

****

-Pójdziemy jeszcze raz  na tą kolejkę? Prooooszę! - domagał się brunet.
-Jasne- odpowiedzieliśmy udając szczęśliwych.
Prawie cały dzień spędzaliśmy łażąc z Jake'm po wesołym miasteczku, dobra może i na początku było super, ale ile można wciąż chodzić na to samo, no ile?! No w końcu mus to mus.

*Laura* (w tym samym czasie)

-Laura proszę pójdziemy do lam?- błagał wciąż Ellington.
-Czy ty myślisz, że chce nam się po raz setny je oglądać!!- wkurzyła się moja siostra.

Dzisiaj skoro Ross i Calum byli zajęci, Raini wymyśliła abyśmy ja, Maia, Margaret, Van i Ratliff udali się do Zoo, każdemu spodobał się pomysł, ale po dłuższym pobycie tam prawie wszyscy chcieli już wracać, prawie bo Ellington nie mógł oderwać wzroku od Lam, a zwłaszcza takiej jednej, którą nazwał Alex.

-Chodźmy, no nie wiem na lody,  kebaba pizz'e, gdziekolwiek tylko wyjdźmy już stąd. - powiedziała już załamana Maia na co wszyscy prócz bruneta przytaknęli.
-Dobra pójdę z wami, ale pierw pożegnam się z Alex! - powiedział zrozpaczony.
-Jak chcesz my już idziemy będziemy w naszej ulubionej pizz'eri- oznajmiłam i udałam się z resztą w stronę wyjścia.

***
W pizz'eri siedzieliśmy już od 1h, a po brunecie ani śladu. Zdążyliśmy zjeść pizz'e oraz zadzwonić po Calum'a i Ross'a, którzy odprowadzili kuzyna i przyszli posiedzieć z nami. A no tak jeszcze jedno blondyn zaprosił Margaret na spacer  dlatego więc wyszli wcześniej, cieszę się, że w końcu udało mu się to zrobić.

-Ej, dobra to już nie jest śmieszne, gdzie on jest?!- zapytała wystraszona Raini.
 -Spokojnie, zadzwonię do niego- odpowiedział spokojnie Calum.

*Narrator*

Rudowłosy postanowił zadzwonić do Ellingtona, po 3 sygnałach brunet odebrał i powiedział im, ażeby to wyszli przed restauracje bo ma dla nich niespodzianke  to co tam ujrzeli przeszło ich najśmielsze oczekiwania, Ratliff stał tam z Alex, swoją lamą. Każdy z nich zaczął panikować, a brunet zadowolony z siebie patrzył na nich ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-Jak ty żeś to zrobił?! - krzyknęła Maia.
-Normalnie, jak nikt nie patrzył po prostu ją stamtąd zabrałem- odpowiedział dumny.
-Pójdziemy za to siedzieć!- powiedziała załamana Vanessa.
-Spokojnie kochaniutka nic nam nie grozi. - powiedział z uśmiechem i poklepał ją po plecach, a ta spojrzała na niego z mordem w oczach.
-Nic nam nie grozi bo pójdziemy i ją oddamy. - rzekła Laura.
-Nie ma mowy!!- krzyknął obrażony brunet.

***
Cała piątka kiedy tylko się ściemniło udała się z powrotem do zoo, Ellington przez całą drogę płakał, że nie chcę opuszczać swojej jedynej prawdziwej miłości.
-Uśmiech losu można zobaczyć nawet w tych najciemniejszych chwilach, jeśli tylko pamięta się żeby zapalić światło- pocieszała go Laura.
-Siostrunio, za dużo Harr'ego Potter'a się naczytałaś- chrząknęła Van.
Po 10 min byli już na miejscu, ale co to? Zoo było już zamknięte. Calum wpadł na pomysł żeby przywiązać Alex do barierki koło wejścia, może i nie był to rozsądny pomysł, lecz nic innego nie mogli zdołać wymyślić.
Kiedy już robili to co mieli zrobić, każdy poszedł w swoją stronę.

*Laura*

Szalony dzień- pomyślałam idąc z moją siostrą do domu, nagle poczułam, że mój telefon zaczyna drgać, wyciągnęłam go z kiszeni i zobaczyłam, że dostałam sms'a od Marg. Momentalnie zrzedła mi mina, ale odblokowałam telefon i odczytałam go.

''Omg, ten spacer był świetny! Jutro idziemy na randkę! A jak tam u was? Coś mnie ominęło?''

Ojj dużo..

________________
Hej, jak rozdział? Wiem jest nudny, ale cóż ważne, że coś. :/
Posłuchajcie jeżeli chcecie aby ten blog nadal istniał (a dopiero się rozkręcam XD)
musicie mi pomóc go promować/ polecać, jeżeli do następnego rozdziału nie wzrośnie liczba obserwujących będę musiała go zamknąć.
A tak z innej baczki nie sądzicie, że Rargaret jest słodka? :D
Oby do następnego.
Suzanne & Ania

sobota, 6 września 2014

Rozdział 9

[...] - Wiesz co Lau, bo ja chyba...

*Margaret*

- ... się zakochałam. - oznajmiłam.
- Ale w kim? Jak? - zadała pytania zszokowana brunetka.
- Nie wiem jak. - odpowiedziałam na jedno z pytań.
- A w kim? - pisnęła.
- Nie piszcz. - upomniałam ją.
- Będę. Chce wiedzieć w kim! - burknęła.
- W Rossie. - szepnęłam.
- Co? - krzyknęła.
- Gucio. - powiedziałam.
Boże dlaczego to właśnie w nim musiałam się zakochać! Odpowiedz mi! A tak w ogóle to on ma dziewczynę! Ach... Nie chciałam tego!
- Margaret! - krzyknęła Laura wybudzając też z tego rozmyślania.
- Czego? - mruknęłam.
- Musisz mu o tym powiedzieć. - rzekła.
- Hahaha, nie. - warknęłam.
- Aha. To lepiej siebie ranić. Jak będziesz widzieć Rossa z inną to co zrobisz? Rozpłaczesz się? - stwierdziła.
- Ale i tak nie powiem mu tego. - powiedziałam smutnym głosem.
- Rób jak chcesz. - westchnęła. - Może pójdziemy na plaże. Zapomnisz o nim.
- Spoko. - odpowiedziałam i zaczęłyśmy szykować się do wyjścia.

*Ross*

Po kąpieli postanowiliśmy pójść na lody do najbliższej budki. W czasie drogi wspominaliśmy lata naszej przyjaźni. Szkoda, że Tom musi wyjeżdżać. Będę za nim tęsknić.
- Ross. ROSS! - z rozmyślania wyrwał mnie głos Caluma. - Jaki smak loda chcesz?
- Poproszę czekoladowe. - zwróciłem się do pana.
- Proszę. - powiedział po czym podał mi loda.
- O czym tak myślałeś? - zapytał się Tom, po krótkiej ciszy.
- Myślę o tym co będzie jak wyjedziesz. - odpowiedziałem.
- Spokojnie. Jakby co będę przyjeżdżać. - oświadczył.
- Wiem, ale.. - wypowiedź przerwał mi Ellington.
- Ross! Nie gadajmy o tym. - burknął smutny brunet.
- Dobrze. Kto idzie jeszcze popływać? - zapytałem się.
- Ja! - krzyknął rudy.
- I ja. - powiedział Ratliff - A ty Tom?
- No oczywiście, że tak. - odpowiedział wesoły.

***

Siedziałem sobie na piasku i patrzyłem się na uśmiechnięte dzieci, które bawiły się ze swoim rodzeństwem. Ja też bym tak chciał, ale na razie to nie możliwe. Odwróciłem głowę w stronę "wejścia" na plaże i zauważyłem Laurę i Margaret. Co?! Chwila! Margaret! O boże! Postanowiłem przywitać się z dziewczynami, więc wstałem z gorącego piasku po czym skierowałem się w stronę brunetki i blondynki.
- Hej. - przywitałem się po dogonieniu przyjaciółek.
- Hej. Co ty tu robisz? - zapytała się Laura.
- A co można robić na plaży? - odpowiedziałem pytaniem.
- Chodź Laura. - powiedziała Margaret.
- Pa. - pożegnała się Marano i odeszły.
Dlaczego Margaret nie spojrzała na mnie? Poczułem smutek. Stałem tak dość długi czas i myślałem. Dlaczego tak mnie to "zabolało"? Polubiłem ją bardzo. No dobra bardzo, bardzo. Jest inna.

***

Moje rozmyślanie przerwał Tom.
- Chodź do dziewczyn. - powiedział.
- Nie dzięki. - odpowiedziałem. - Powiedz, że poszedłem do domu czy coś.
- Ej! Co jest? - zapytał się.
- Nic. - szepnąłem. - Chce pobyć sam.
- Dobrze- westchnął po czym odszedł.
On mnie zawsze rozumie. Wie kiedy odejść, a kiedy zostać. Usiadłem na piasku i zacząłem wpatrywać się w zachodzące słońce.
- To naprawdę piękny widok- powiedziałem w duchu.
Naglę poczułem czyjąś ciepłą rękę na ramieniu obejrzałem się za siebie i ujrzałem Laurę.
- Coś się stało?- zapytała troskliwie
- Nie..chociaż tak, sam nie wiem. -odpowiedziałem zmieszany.
- Jeżeli chcesz możesz mi powiedzieć. - uśmiechnęła się i usiadła koło mnie.
Opowiedziałem brunetce, że chyba zakochałem się w jej przyjaciółce i to, że raczej zerwę z Mai'ą.
Na początku spojrzała na mnie dziwnie, ale po chwili się uśmiechnęła i powiedziała:
-Wiesz...Margaret też mi mówiła, że się jej podobasz...

__________________________
                                            Hej! :)
Tak wiem rozdziału nie było już dosyć długo za co bardzo przepraszam.
Jak tam w szkole? W której klasie jesteście? Ja w 3 gimnazjum, dlatego teraz różnie to będzie. Jak będę miała czas wolny to dodam kolejny. Ania tez.
Jak myślicie Laura będzie zazdrosna? :))
Do następnego.
Ania & Suzanne.


poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 8

* Laura *

W domu byłam już po kilku minutach, poprawiłam włosy i chwyciłam za klamkę, kiedy drzwi się otworzyły w kuchni siedzieli moi rodzice i Vanessa.

-Gdzie ty byłaś? Czy ty wiesz jak się martwiliśmy?! Mieliśmy już iść na policję!!- zaczęła moja mama.
-Byłam na noc u Raini, wysłałam wam sms'a, ale widocznie nie doszedł bo rozładował mi się telefon-skłamałam
-Masz szczęście, ale jeśli jeszcze raz się to powtórzy, wezmę ci telefon i dostaniesz szlaban. - powiedziała już spokojniej moja rodzicielka, a tata jej przytaknął.

Po skończonej ''rozmowie'' udałam się do pokoju w celu przebrania i umycia się. Ściągnęłam ubrania, weszłam po prysznic i zaczęłam się zastanawiać jakim cudem ja wczoraj wypiłam coś z % ? Przecież zamawiałam colę, te pytania ciągle krążyły mi po głowie i jedynymi osobami, które mi to wyjaśnią są moje przyjaciółki.

***

- Jak to dolewałyście mi coś do picia! - wydarłam się na całą kawiarenkę.
-No bo wiesz impreza i tak trochę dziwnie...- zaczęłam bronić sie blondynka, ale ja jej przerwałam.
-Dziwnie nic nie pić, tak?!- dokończyłam za nią.
-Dokładnie- wtrąciła się czarnowłosa.
-Nienawidzę was- warknęłam
-My też Cię kochamy- powiedziały z uśmiechem i mnie przytuliły na przeprosiny, czemu ja zawszę muszę im ulegać?
-A tak w ogóle, Margaret jak spało ci się z Ross'em?- blondynka zrobiła wielkie oczy ze zdziwienia.

*Ross*

-Ta impreza była świetna! A wiecie co w niej było najlepsze? Że Mai z nami nie było- rozmarzył się Calum.
-Możesz skończyć?- oburzyłem się.
-Dobra, dobra - uspokajał mnie rudy.
-Co z tobą i tą blondynką Margaret?- zaczął Tom
-Nic, przecież mam dziewczynę, co ty wygadujesz?- zacząłem się bronić.
-Ja tam wiem swoje

Zmierzaliśmy właśnie we 4 na plaże żeby spędzić ten ostatni dzień przed wyjazdem z Tom'em, nadal do mnie nie dotarło, że on wyjeżdża, tyle lat, tyle wspomnień. Mam nadzieję, że chociaż przyjedzie w następne wakacje. Na plaży byliśmy już po 10min, każdy rozłożył swój ręcznik i zaczęliśmy po kolei wskakiwać do wody, spędzając świetnie już ostatni raz wszyscy razem.

*Laura*

-Van, co ty robisz w domu? - zapytałam siedzącą przed telewizorem siostrę.
-Mieszkam- odpowiedziała krótko
-Szkoda- powiedziałam z udawanym smutkiem
-A tak serio to skończyliśmy już nakręcać 3 sezon.
-To świetnie! Teraz będziesz spędzać ze mną więcej czasu!- przytuliłam ją.
-Taa- odchrząknęła po czym się uśmiechnęła.

Puściłam siostrę i udałam się do pokoju, żeby w końcu napisać jaką piosenkę, czyli porobić coś co kocham, ale kiedy weszłam na swoim łóżku ujrzałam śpiącego kota Vanessy. O nie na pewno tu nie będziesz spał. Próbowałam go jakoś spłoszyć, ale on nic, nawet nie drgnął, skoro to nie poskutkowało wzięłam go na ręce i dałam na podłogę, lecz on znów wskoczył na moje łóżko. Ty wredny sierści uchu, no proszę Laura nawet zaczęłaś do niego gadać. Chciałam go ponownie wziąć na ręce żeby tym razem wywalić go za drzwi, ale mnie drapnął. No nie tego już za wiele! Złaź z mojego łóżka ty czarna łajzo! Na te słowa kot tylko prychnął.

-Vanessa, zabieraj swojego kota! - krzyknęła z góry do siostry
-Puszek chodź tutaj! - zawołała go, a on wyciągnął się, zszedł z łóżka i popatrzył się na mnie tymi swoimi wielkimi żółtymi ślepiami.
-I na co się tak gapisz?- warknęłam, nie no ja przez tego kota wariuję.

Kiedy to coś opuściło mój pokój mogłam w spokoju zabrać się za pisanie, usiadłam przed pianinem, wyciągnęłam mój zeszyt i zaczęłam pisać.

Who do I call just to say
What's up
If the day got me down
Again
And who do I bug on my
Five minute break
Cause I know you give me ten

And who do I call cause I
Love that song
And I know you sing along
With me
When I need to make my day

Who do I call
When I need to hear hello
Let me go on
Know you heard it all before
Who do I call to make
Me smile
I wait a while, oh
And redial

Da-da day da-da-da-da day


Miałam już dopisywać kolejną zwrotkę, kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu, serio?! Poszłam sprawdzić kto to i okazało się, że to Margaret więc bez zastanowienia odebrałam.

-Laura, mogłabym wpaść na chwilę do ciebie?
-Jasne- odpowiedziałam szybko
-Ok, będę za 5min- oznajmiła i się rozłączyła.

Tak jak powiedziała, tak było, już po 5min usłyszałam dzwonek do drzwi i pobiegłam je otworzyć, lecz nie sama. Ten głupi kot lazł za mną. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam blondynkę, bez wahania wpuściłam ją do środka i udałyśmy się do mojego pokoju. Usiadłyśmy na łóżku i Margaret zaczęła rozmowę.

-Wiesz co Lau, bo ja chyba........
___________________________
Ta dam! Rozdział 8 trochę wcześniej. Cieszycie się? XD
Ja uważam, że niestety nie wyszedł mi on za dobrze, no cóż. Nie będę się rozpisywać bo rzadko to ktoś czyta.
Pozdrawiam
Suzanne x
A tu piosenka mojego jednego z ulub zespołów.






7 KOM = NEXT






piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 7

[...] - No bo....wczoraj dowiedziałem się, że rodzice dostali dobrą pracę w Australii i za 2 dni wyjeżdżamy - po tych słowach wszyscy zamarliśmy.

*Ross*

- Co?! - tylko tyle zdałem się z siebie wydusić.
- Wyjeżdżam za 2 dni do Australii razem z rodzicami. - powtórzył chłopak.
- Musisz? - zapytał się Ell.
- Muszę. - weschnał Tom. 
- No to jak wyjeżdżasz za te 2 dni to może dziś pójdziemy do klubu, a jutro na plaże. No to jak? - oznajmił Calum, obejmując ramieniem mnie i bruneta (Ella) 
- Mi to tam pasuje. - odpowiedziałam. - Możemy jeszcze wziąść ze sobą dziewczyny. - powiedziałem i odrazu pomyślałem o Margaret. 'Ross masz Maie' - powiedziała mi moja poświadomość. 
- No to jak Ross to ja też. - stwierdził Ratliff.
- No to o 20 pod moim domem? - zapytał się Tom.
- A ty Ross zadzwonisz jeszcze po dziewczyny. - rzekł Ellington.
- No to wieczora. - pożegnałem się z chłopakami i skierowałem się do swojego domu.

***

Po dojściu do domu wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Laury.
*Rozmowa telefoniczna*
L - Halo?
R - Hej Laura.
L - O! Cześć. Coś chciałeś?
R - Mój przyjaciel Tom wyjeżdża za 2 dni, i żeby spędzić te ostatnie dni dzisiaj idziemy do klubu. I chciałem się zapytać czy pójdziecie z nami. 
L - Chętnie. To ja zadzwonie po dziewczyny. A gdzie się spotykamy? 
R - Ja przyjde do was. Tylko bądźcie w jednym miejscu. Będe w pół do dzwudziestej. 
L - Dobrze. To do zobaczenia. 
R. - Do zobaczenia.
*Koniec rozmowy telefonicznej* 
Po zakończonej rozmowie z szafy wyjąłem ubrania na ten wieczór i poszedłem do łazienki ogarnąć się.

*Laura*

Czekałam na dziewczyny, do których zadzwoniłam odrazu po rozmowie z Rossem. Gdy Margaret dowiedziała się, że blondyn zaprosił na impreze zaczeła piszczeć jak dziecko, które dostało zabawkę. Godzina na moim telefonie wskazywała 18:30. Co?! O kurde. Z szuflady wyjełam bieliznę i z nią podreptałam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam do kabiny prysznicowej. Najpierw umyłam włosy, a potem ciało. (zdanie nie ma ładu ani składu >.< ~ Ania) Po 10 minutowej kąpieli wyszłam z łazienki i owinełam się recznikiem. Mokre włosy rozczesałam i zawiązałam w niedbałego koka (?) Po chwili usłyszłam dzwonek do drzwi. Zeszłam szybko i sprawdziłam kto się dobija. Były do dziewczyny, więc otworzyłam te drewniane drzwi i wpuściłam je do środka.

-Laura, a ty jeszcze nie gotowa?! Spójrz która godzina, zaraz będzie tu Ross!- Margaret już na wstępie zaczęła panikować.
- Marg! Może jakieś: Hej lub cześć?- uspakajała ją Raini.
- Ale czy ty rozumiesz, że nie chcę wyjść na spóźnialską?...tzn my! - wybuchła znów blondynka.

Kiedy to Raini i Margaret zaczęły się kłócić ja w między czasie pobiegłam do pokoju żeby się ubrać etc.
Na dzisiejsze wyjście wybrałam TO, włosy zostawiłam pofalowane,  na twarz nałożyłam podkład, a rzęsy pomalowałam tuszem. Gotowa zeszłam na dół do kłócących się dalej przyjaciółek.

-Skoczyłyście? - zapytałam dość głośno by je przekrzyczeć.
-Jasne!- odpowiedziały równocześnie.

I w tym momencie ktoś zapukał do drzwi, Marg wiedziała kto to jest więc poderwała się czym prędzej by je otworzyć.

***
(Ross zdążył zapoznać dziewczyny z jego kolegami)

-Co chcecie do picia?- zapytał nas Calum, kiedy usiadłyśmy przy stoliku.
-Ja i Raini weźmiemy  po drinku, a ty Lau?- zwórciła się do mnie czarnowłosa.
-Cole - kiedy to powiedziałam przyjaciółki spojrzały na mnie dziwacznie, ale nic nie powiedziały.
Po 10 min przybył rudy z naszymi napojami i zaczęliśmy się bawić.

*Rano*

Obudziłam się ze strasznym bólem głowy, kiedy już z ledwością podniosłam swoje powieki zorientowałam się, że nie jestem u siebie w domu! Zamrugałam kilkakrotnie i zobaczyłam, że spałam na czyimś łóżku, a obok mnie znajdowała się Raini i Calum. Ratliff natomiast spał na parapecie, a Margaret spała wtulona w ROSS'A? Po tym co zobaczyłam wyskoczyłam z łóżka jak oparzona i wyciągnęłam swój telefon aby sprawdzić która godzina. Cholera 13 i 20 nieodebranych od rodziców i siostry. Wzięłam swoją torebke oraz buty i wyszłam czym prędzej z domu.
_____________
Przepraszam za tak późną godzinę publikacji, ale no wiecie leciał dzisiaj Harry Potter, a jako że jestem PotterHead musiałam go oglądnąć.
Rozdział pisany w dużej mierze przez Anie, której dziękuję za sw pomoc.
Ma cię już pomysł na połączenie imion Margaret i Rossa? XD
Do następnego
Suzanne xx
Ps. Polecajcie bloga, z góry dziękuję x
1 TWÓJ KOMENTARZ = MOTYWACJA DLA MNIE


niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 6

[..] ''Już miałam naciskać klamkę kiedy usłyszałam dźwięk sms'a, który przyszedł właśnie na moją komórkę''

Więc zdecydowałam wrócić się, aby sprawdzić od kogo to przyszło. Już po chwili okazało się, że wiadomość wysłała do mnie Margaret, a brzmiała ona następująco:

" Hej Laura! Co powiesz na basen dzisiaj o 15? Ja, ty, Raini i  możesz wziąć Ross'a. Odpisz:) "

Poniekąd zdziwiła mnie wiadomość od niej o tej godzinie, ale oczywiście zgodziłam się na spotkanie. Kiedy już odłożyłam telefon z powrotem na półkę, wyszłam z pokoju kierując się do kuchni gdzie Vanessa robiła jak zwykle tylko: SOBIE śniadanko. Ale nie ma tego złego co by na dobre wyszło, kiedy Nessa położyła swoją jajecznicę na talerz który znajdował się na stole i obróciła się żeby ogarnąć trochę po przygotowaniach, ja zeszłam szybko ze schodów i po ciuchu wzięłam jedzenie. Miałam szczęście, że miała na uszach słuchawki. Ze zdobyczą pobiegłam do salonu, włączyłam telewizor i już po chwili konsumowałam to niebo w gębie, lecz moje delektowanie nie trwało długo bo już po chwili usłyszałam krzyki mojej siostruni.

-Laura, do cholery jasnej! Oddawaj moje żarcie!!- Jej krzyki pewnie obudziły wszystkich sąsiadów z okolicy, ale ja nie przejęłam się tym jakoś za specjalnie i kontynuowałam jedzenie. Co również nie trwało długo bo wparowała do salonu.
-No ja cię chyba zakopie  w lesie! Zobaczysz ja już coś na ciebie wymyśle- krzyczała wymachując przede mną rękami.

Na całe szczęście to zajście nie trwało długo bo Van zorientowała sie, że przecież ma dzisiaj iść na plan bo kończą sezon swojego serialu. Po skończony posiłku włożyłam talerz do zmywarki i skierowałam się do pokoju w celu zrobienia moich porannych czynności.  Do ubrania wybrałam dzisiaj TO, włosy wyprostowałam, a na twarz nałożyłam tylko lekki podkład.

***

-A gdzie Ross? - Zapytała mnie Margaret kiedy doszłam już pod pływalnie.
-O cholibka! Kompletnie o nim zapomniałam, ale to chyba nie jest aż takie ważne?- odpowiedziałam pytaniem unosząc jedną brew.
-Ależ oczywiście, że nie tak tylko no pytam..-Odpowiedziała lekko zawstydzona.
-Chodźcie  już bo zaraz nie będzie miejsc - pośpieszyła nas Raini i już po chwili znalazłyśmy się w szatni. A po przebraniu się w swoje stroję na basenie.

*Ross*

- Ale dlaczego ona z nami musi iść? -jęczał Ellington, kiedy cała czwórka zmierzała pod dom Mai.
- Bo to moja dziewczyna, jak nie chcesz nie musisz iść- warknąłem na co reszta tylko wzdychnęła.

Jeżeli chodzi o tego email'a przestałem się już nim przejmować, w końcu nic się nie dzieję, a równie dobrze mogła to być pomyłka. Moje rozmyślenia przerwał Tom.

-Posłuchajcie, kiedy już Maia sobie pójdzie to muszę wam powiedzieć coś naprawdę ważnego - mówił zestresowany.
-Jasne - odparliśmy wszyscy razem.

***

*Narrator*

Cała banda Ross'a i Maia kierowali się ku pobliskiej pływalni, kiedy już po chwili znaleźli się w budynku, Calum poszedł zakupić wejściówki i  udali się do swojej szatni, Maia dla dziewczyn, a reszta do męskiej.
Kiedy już weszli na basen postanowili wejść do wody i zagrać gdyż Ellington wziął se sobą piłkę plażową.
Gra trwała w najlepsze dopóki Ross przez przypadek wypuścił piłkę która następnie trafiła w głowie jakiejś dziewczynie, jako, że blondyn jej nie złapał musiał iść przeprosić, a gdy podszedł do dziewczyny jego oczom ukazała się Margaret, przyjaciółka Laury.

*Ross*

-O Ross! -pisnęła Margaret na mój widok, ale po chwili poczerwieniała na twarzy.
-Chciałem cię przepr.. - nie dokończyłem zdania bo zjawiła się reszta dziewczyn.
- Hej Ross - przywitały się obie.
-Cześć wam- odpowiedziałem z uśmiechem.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała po chwili brunetka.
-A co można robić na basenie? - odpowiedziałem pytaniem na co Laura wzruszyła ramionami.
-Dobra idę do reszty i Margaret przepraszam cię jeszcze raz za to uderzenie. Blondynka nic nie odpowiedziała tylko gapiła się na mnie, lecz po chwili oprzytomniała i odpowiedziała jąkaniem, że nic się nie stało. A ja wróciłem do dziewczyny i przyjaciół.

***

*Laura*

-A Margaret się zakochała w Ross'ie- krzyczałyśmy kiedy odprowadzałyśmy wraz z Raini Marg do domu.
-Po 1 to w nikim się nie zakochałam, a po 2 on ma dziewczynę!- krzyknęła ze złością kiedy doszłyśmy pod jej dom. Szybko się z nią pożegnałyśmy i poszłyśmy z Raini w stronę swoich domów.
Kiedy weszłam już na wstępie zobaczyłam moją siostrunie trzymającą coś na swoich kolanach w salonie, strasznie mnie to zaciekawiło co ona znów kombinuję więc gdy tylko ściągnęłam buty pomaszerowałam,a by to sprawdzić. Na kolanach siedział u niej czarny kot zwinięty w kłębek.

-A tobie to po co? - zapytałam zdziwiona.
-Nie nazywaj go'' TO'' tylko on ma imię - warknęła.
-A jak się zwie?
-Puszek - jak tylko usłyszałam to imię zaczęłam zwijać się ze śmiechu.
- Śmiej się, śmiej, ale dla twojej wiadomości zdążyłam go wytresować tak, że za każdym razem jak będziesz próbowała mi coś wywinąć to będziesz miała z nim do czynienia- odparła i wyszła ze swoim kotem z salonu.
A ja wstałam i udałam się do mojego królestwa, zastanawiając się czy nie wysłać mojej siostry do psychiatry.

*Ross*

-To co takiego miałeś nam powiedzieć - zapytałem Toma kiedy już odprowadziliśmy Mai'ę do jej domu.
- No bo....wczoraj dowiedziałem się, że rodzice dostali dobrą pracę w Australii i za 2 dni wyjeżdżamy- po tych słowach wszyscy zamarliśmy.

_________
 Hej wam!
Rozdział miał być trochę wcześniej, ale niestety zmarł mi dziadek no i to tak wszystko wyszło.
Następny rozdz piszę Ania, więc myślę, że długo nie będziecie czekać.
Pozdrawiam, Suzanne x
Ps. Poprawiłam prolog, czemu nikt nie napisał, że jest tam aż tyle błędów?!
TWÓJ  KOMENTARZ = MOTYWACJA DLA MNIE 


wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 5

*Laura*

- Hej. - przywitał się Ross, podając ręke Raini.
- Cześć. - odpowiedziała czarnowłosa, odzajemniając gest.
Margaret stała z boku i przyglądała się blondynowi z zaciekawieniem. Czyżby ktoś się zakochał?
- Margaret! Margaret! MARGARET! - krzyknełam, a ta się "przebudziła"
- Co? - zapytała się zamyślona.
- Gucio. Co ty taka zamyślona? - odpowiedziałam pytaniem.
Przez chwile nie odpowiedała, tylko wzurszyła ramionami. Ciszę przerwał Ross, pytając:
- Może pójdziemy na pizze?
- Tak! - pisnełyśmy razem z Raini.
- Ja odpadam. - oznajmiła Merg.
- Szkoda. - weschnełam.
Pożegnaliśmy się z blondynką po czym skierowaliśmy się do pizzeri.

***

- Dobra ta pizza! - rzekłam z pełną buzią.
- Zawsze tutaj przychodze z kumplami. - oświadczył Ross i wziął do ręki butelke pepsi.
- Ej. To moje! - krzyknełam i wszystkie oczy skierowały się na mnie.
- Co tak się patrzycie? - warknął blondyn. Nagle się wszyscy odwrócili się w swoje strony.
Dokończyliśmy pizze, pożegnaliśmy się i każdy poszedł do siebie.

*Ross*

Ta Margaret jest całkiem ładna, ale ja mam dziewczynę. Ech... Postanowiłem się umówić z Maią do kina, a może nie... Dobra zadzwonię. Wyjąłem z kieszeni swojego smartfona i wykręciłem numer do Mai.
*Rozmowa telefoniczna*
M: Halo?
R: Hej kochanie.
M: Hej Ross. Coś chciałeś?
R: Może poszłabyś ze mną do kina?
M: Chętnie, ale nie na horror.
R: Spoko. No to będe po ciebie za godzinę.
M: Dobrze. Kocham cię.
R: - Ja też cię kocham. Pa
M: Pa.
*Koniec rozmowy telefonicznej*
No to za godzinę muszę być pod domem Mai. - pomyślałem.
Po wejściu do posiadłość odrazu pobiegłem do pokoju przygotować się na randkę. Wybrałem świeże ciuchy i z nimi podreptałem do łazienki. Tam rozebrałem się do naga i wskoczyłem pod prysznic. Po 5 minutach wyszłem z niego i wytarłem się ręcznikiem. Po osuszeniu się ubrałem się w naszykowany zestaw. Te wszystkie czynności zajeły mi 15 minut. Miałem jeszcze sporo czasu, więc włączyłem laptopa. Najpierw weszłem na facebook'a, 5 powiadomień i jedno zaproszenie na znajomych. Lecimy dalej. Twitter, też nic ciekawego. Jeszcze została mi poczta. Zalogowałem się na e-mail'a. Nowa wiadomość. Kliknąłem, ale jej zawartość zawaliła, czy to tak można nazwać? Nie wiem.

" Myślisz, że twoja dziewczyna jest taka święta i kochać cię? Hahaha to śmieszne. Dzisiaj zobaczysz, co to znaczy być skrzywdzonym. Pa" 

Kto mi to mógł wysłać. Maia raz mnie zdradziła, ale jej wybaczyłem. Czyżby znowu to zrobiła. Chyba nie jesteśmy sobie pisani... I jeszcze coś wspomniał, że zobaczę jak to być skrzywdzonym. Nie rozumiem tego.

***

- Hej kochanie. - przywitała sie ze mną brunetka i pocałowała mnie w usta.
- Cześć. - odpowiedziałam po geście.
- Poczekaj chwileczkę. - powiedziała i na chwilę pobiegła na górę.
Po 5 minutach zeszła na dół i tak mogliśmy wyruszyć do kina. W czasie drogi gadaliśmy (czytaj: Maia) o jakiś sukienkach, że je chce i bla, bla, bla. W pewnej chwili przypomniałem sobie o tej wiadomości. Już nie słuchałem dziewczyny, tylko rozmyślałem. Kto by mógł mnie skrzywdzić? I co ma s tym wspólnego Maia. Nie wiem. Z rozmyśleń wybudził mnie głos wspomnianej dziewczyny.
- Ross! Słuchasz wogule? - zapytała zdenerwowana.
- Nie, przepraszam. - odpowiedziałem "ze skruchą"
- O! Już dobrze. Jesteśmy. - oznajmiła z uśmiechem na twarzy.
Weszliśmy do środka, poszliśmy kupić bilety i po staniu 30 minut w kolejce mogliśmy zmierzać na film.

***
Film ciągnął mi się okropnie długo, a wszystko przez to, że Maia musiała wybrać jakiś typowo ''Babski''
Po skończonym seansie podprowadziłem dziewczynę pod dom i pocałowałem ją w policzek na pożegnanie, co oczywiście odwzajemniła. Do domu wracałem cały czas myśląc o tej głupiej wiadomości, Co ona może do cholery oznaczać?!
Wróciłem do domu ok 22, więc nie musiałem tłumaczyć  się mamie gdzie przebywałem, od razu kiedy wszedłem do pokoju udałem się do łazienki gdzie umyłem zęby i ubrałem bokserki, po skończonych czynnościach postanowiłem jeszcze raz sprawdzić E-mail'a, tak dla pewności. Już na wstępie ujrzałem tam widniejącą wiadomość od tego samego ''Anonima.''

'' Pewnie zastanawiasz się co to wszystko znaczy? Spokojnie długo nie musisz. ''

Robi się coraz ciekawiej - powiedziałem sam do siebie kiedy zamykałem laptopa i odkładałem go na biurko, z nadzieją, że w końcu wszystko się wyjaśni położyłem się spać.

*Laura*

- Vanessa! Czy ty chcesz pożegnać się ze swoim życiem?!!- Krzyknęłam do siostry kiedy ta postanowiła zafundować mi pobudkę o 6 nad ranem.
- Laura, naprawdę tego nie chciałam....chociaż? TAK CHCIAŁAM!- odpowiedziała i wybiegła z mojego królestwa.
Trzy światy z nią mam - powiedziała sama do siebie wstając z łóżka i kierując się w stronę drzwi. Już miałam naciskać klamkę kiedy usłyszałam dźwięk sms'a, który przyszedł właśnie na moją komórkę.
 ___________
Hej wam! Tak wiem rozdziału nie było już dawno, ale tak jak pisałam szukałam osoby do pomocy.
Jak widać znalazłam ją i to właśnie ona napisała większą część rozdziału, od teraz będą one publikowane normalnie.
Pozdrawiamy!
~Suzanne i Ania.

czwartek, 7 sierpnia 2014

Ważne!

Z racji tego, że współzałożycielka odeszła będę chyba musiała zamknąć bloga. Chyba, że ktoś jest chętny i zgłosi się do pomocy w pisaniu rozdziałów, w przeciwnym razie zamknę go. 
Pozdrawiam
Suzanne x

wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 4

                                                                 !NOTKA!
[...] -No pewnie! Tak w ogóle właśnie miałam do ciebie dzwonić, nie uwierzysz czego się dowiedziałam!!
-Czego?- zapytałam z lekką ciekawością
-Opowiem ci wszystko jak się spotkamy, przyjdź do centrum na naszą ulubioną kawę.-
-Ok, a co z Margaret?-
-Zgarnę ją po drodze, do zobaczenia na miejscu- odpowiedziała i się rozłączyła.
Po zakończonej rozmowie schowałam telefon do kieszeni, wzięłam kluczę z szafki, ubrałam buty i wszyłam z domu, oczywiście w między czasie zamknęłam drzwi na klucz.
W drodze na miejsce cały czas zastanawiało mnie to co ma mi do powiedzenia Raini, kiedy już ujrzałam budynek centrum weszłam do niego i zaczęłam rozglądać za kawiarenką. Po kilku minutach byłam już na miejscu, a przy stoliku siedziały już moje przyjaciółki.
-No to co chciałaś mi powiedzieć?- zapytałam siadając przy stoliku.
-To tak, za chwilę zjawi się tu pewna osoba, ale proszę nie uciekaj- odpowiedziała lekko zestresowana
-A dlaczego miałabym ucie...- nie zdążyłam dokończyć bo ktoś złapał mnie za ramię.
-Laura?- na te słowa obróciłam się za siebie, a tam zobaczyłam Parkera.
Przez chwilę byłam w lekkim szoku, ale za chwilę zmieniło się to na złość i smutek.
Obiecałam coś Raini, lecz w tym wypadku musiałam stamtąd uciec, pobiegłam do pobliskiego parku i zakryłam dłonią twarz, zaczęłam płakać, nie wiem czemu. Usłyszałam, że ktoś dosiada się do mnie, byłam pewna, że jest to Parker.
-Wynoś się stąd!- krzyknęłam rozwścieczona.
-Co się stało?- odpowiedział męski głos, ale nie był to on więc wzięłam ręce z twarzy. To był Ross.
-Czego chcesz?- warknęłam
-Ja? Niczego, po prostu szedłem właśnie do kumpli, ale zobaczyłem ciebie płaczącą na ławce- odpowiedział i posłał mi promienny uśmiech. A ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem i obróciłam głowę w drugą stronę.
-Tooo nie powiesz mi dlaczego płaczesz?- Miałam mu tego nie mówić, ale w tej chwili potrzebowałam kogokolwiek by móc się wygadać.
-Poszłam na spotkanie z moimi kumpelami gdyż jedna z nich miała mi coś powiedzieć, lecz chodziło o to, że mój były najlepszy przyjaciel i pierwszy chłopak wrócił z Argentyny..no i on tam przyszedł, a ja nie chciałam go już widzieć do końca życia po tym co mi zrobił- odpowiedziałam i wytarłam ręką łzy.
-A co ci takiego zrobił?- zapytał z wyraźną ciekawością.
-Wolę to zachować dla siebie- odpowiedziałam szybko.
-Wiesz co zrezygnuję z wyjścia z kumplami, może zachcesz się przejść na lody? Obiecuję, że to poprawi ci humor.-
-Dobra.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. I tak nie mam niczego do roboty.
Kiedy wstaliśmy od razu udaliśmy się w kierunku budki z lodami, która znajdowała się blisko plaży, przez całą drogę zadawałam sobie pytanie -Przeprosić go za moje ostatnie zachowanie? Czy może już tego nie wspominać?-
Po kilku minutowej drogi w ciszy doszliśmy w końcu na miejsce, usiadłam przy stoliku, a Ross poszedł po lody.
-Wziąłem ci Vaniliowe, mogą być?- zapytał na co ja tylko przytaknęłam.
Siedzieliśmy w ciszy i obserwowaliśmy piękny zachód Słońca bo jakoś nikt z nas nie chciał psuć tej chwili.
-To co teraz może trochę się zabawimy?- powiedział z chytrym uśmieszkiem, kiedy już skończył jeść. ( A raczej lizać XDD ~ od aut.) A ja tylko spojrzałam na niego z przerażeniem.
Wstał z krzesła i pociągnął mnie w stronę plaży, taaa spodziewałam się tego. Wziął mnie na barana i wrzucił prosto do lodowatej wody, a żebym nie tylko ja była cała zmoczona zaczęłam udawać, że się topie. Ross przerażony tą sytuacją wskoczył za mną do wody, kiedy już do mnie podpłynął, przestałam udawać i zaczęłam go chlapać i śmiać się w niebo głosy, już nawet zapomniałam o tej lodowatej wodzie.

*Raini*

-Mogłam się tego spodziewać- powiedziałam do siedzącej na przeciw mnie Margaret.
-Jeszcze jej przejdzie, zobaczysz- pocieszyła mnie.
-Może zamiast jego my jej to powiemy?- zapytałam Marg. (Skrót od Margaret. ~od aut.)
-Dobry pomysł, chodźmy od razu- odpowiedziałam i wstałam z krzesła.
                                                                 *  
-Dobrze, do widzenia. - pożegnałam się z rodzicami Lau i poszłam do stojącej za furtką blondynki.
-Nie ma jej?- zapytała lekko zdziwiona.
-Nie.- odpowiedziałam krótko.
Kierowałyśmy się z Margaret do mnie, kiedy to mijając plaże zauważyłam pewną brunetkę siedzącą i roześmianą w wodzie z jakimś blondynem. Zaraz, zaraz to przecież....Laura!
Brunetka chyba to usłyszała bo obróciła się w moją stronę i lekko zawstydziła.
Wyszła nagle z wody, a za nią ten chłopak i skierowali się w naszą stronę.
-Ja tu się o ciebie zamartwiam, a ty wygłupiasz z jakimś chłopakiem?!- wkurzyłam się.
-Ja poprostu chciałam się rozweselić po tym okropnym spotkaniu!- odpowiedziała również zła.
-Przepraszam..-
-Wiem, że się martwisz, ale nie powinnaś od razu wybuchnąć. -
-Wiem, trochę mnie poniosło, może przedstawisz nas swojemu koledze?-
-To jest Ross, Ross to jest Raini i Margaret.



________________________
Przepraszam za bardzo długi brak rozdziału gdyż byłam na wakacjach i nie miałam możliwości napisania go.
Rozdział jest za przeroszeniem do dupy, ale to tylko dlatego, że odkąd przyjechałam nie mam żadnej weny twórczej, mam nadzieję, że 5 wstawi w końcu moja współzałożycielka.
Jeżeli chodzi o raure to nie myślcie, że juz za 2 rozdzialy będą razem. :)
Pozdrawiam.
Suzanne xx

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 3

* Ross*
[...] Taak? A skąd- zapytała siostra Laury.
Już  miałem się odezwać, ale przerwała mi brunetka:
- To..jest..ten..noo....ZNAJOMY RAINI!
W mojej głowie krążyło tylko jedno pytanie: Kto to jest do kurde Raini?
-No dobrze- odpowiedziała Vanessa, a rodzicie wzruszyli ramionami.
Gdy nasze mamy i ojciec Laury i Vanessy ruszyli w stronę kuchni, ja poszedłem za Laurą i jej siostrą do pokoju którejś z nich po tabliczce  na drzwiach: ''Pokój Vanessy wstęp wzbroniony'' domyśliłem się, że jest to pokój jej siostry, ciekawe czemu akurat do niej?
Czarnowłosa chyba domyśliła się o czym rozmyślam i w między czasie powiedziała pół głosem:
- Ona nie lubi jak ktoś obcy wchodzi do jej pokoju.
Kiedy weszliśmy za bardzo nie wiedziałem co powiedzieć. Po sekundzie namysłu, odezwałem się pierwszy..
- Słuchaj, przepraszam Cię jeszcze raz za tamten wczorajszy wypadek- powiedziałem nieśmiało.
Dziewczyna złożyła ręce i spojrzała w bok z oburzeniem.
-Zaraz, zaraz jaki wypadek?- zapytała zdziwiona Van.
-Nie interesuj się - warknęła brunetka.
*Laura*
Ten Chłopak od początku nie przypadł mi do gustu. Mam nadzieję, że szybko sobie stąd pójdzie.
-To może poznamy się lepiej?- zapytała moja siostra
-Z nim mam się zapoznawać? W życiu..-odpowiedziałam natychmiast
-Przesadzasz.. -wtrącił się blondyn 
-Wiecie co? Nie chcę mi się tu z wami siedzieć idę do siebie, nara - powiedziałam wyszłam z pokoju zostawiają ze zdziwioną Van.
-Wreszcie u siebie- powiedziałam wchodzą do pokoju.
Zadzwoniłbym po Raini i Margaret, ale póki jest tu ten kretyn nie ma mowy. Z nudów usiadłam przy pianinie i zaczęłam dopracowywać moją piosenkę, przynajmniej trochę się rozluźnię. Po 10min grania była już skończona i kiedy już zamknęłam mój 'notatko-pamiętnik' usłyszałam klaskanie. Obróciłam się aby zobaczyć kto to, zapewne już wiecie o kim mowa..stał tam Ross!
-Co ty tu robisz?! - wydarłam się.
-Spokojnie, chciałem przyjść pogadać, ale usłyszałem jak pięknie grasz oraz śpiewasz dlatego nie chciałem przeszkadzać i czekałem aż skończysz. - tłumaczył się nerwowo
-Nie prawda! Ja nie gram ani nie śpiewam wypad z mojego pokoju, ale to już!- krzyknęłam i wypchnęłam go za drzwi, a następnie zamknęłam je na klucz.
-Bezczelny!- syknęłam i walnęłam się na łóżko.
*Vanessa*
- I co? Pogodziliście się?- zapytałam blondyna, kiedy wszedł do pokoju.
-No coś ty nawrzeszczała na mnie i wyrzuciła mnie- odpowiedział zasmucony na co ja się zaśmiałam.
-To typowe dla niej zachowanie, jeszcze się przekona zobaczysz- pocieszyłam go.
-Wiesz co? Zresztą wsi mi już to.
 Miałam już się odezwać, ale przerwał mi głos mamy Ross'a.
-Kochanie wychodzimy!
-Miło było cię poznać,pa - pożegnał się i wyszedł, więc ja postanowiłam udać się do pokoju siostry i z nią porozmawiać. Pukałam, pukałam i pukałam, ale nikt nie otworzył, a drzwi były zamknięte na klucz. Pewnie zasnęła powiedziałam sama do siebie i poszłam na dół żeby pomóc rodzicom w sprzątaniu, ale oni już skończyli.
Zrezygnowana poszłam do pokoju, zmyłam makijaż, wzięłam prysznic i ubrałam pidżamę
Po skończeniu nocnych czynności włączyłam sobie na mp3 muzykę i udałam się w krainę snów.
*Rano*
Obudził mnie budzik, zegarek wskazywał 6:30 rano. Koniec leniuchowania czas do pracy.
Wygramoliłam się z łóżka i poszłam do łazienki gdzie odbyłam typowe poranne czynności, założyłam na siebie TEN zestaw i udałam się do kuchni. Miałam jeszcze jeszcze 20 min więc zrobiłam sobie płatki, po skończonym posiłku wsiadłam w samochód i udałam się do studia.

*Laura*

Wstałam z bólem głowy i zorientowałam się, że zapomniałam wczoraj się przebrać i wykąpać więc udałam się do łazienki. Wzięłam szybki zimny prysznic, nałożyłam naturalny makijaż i ubrałam TO, włosy wyprostowałam i spięłam w kucyk. Gotowa zeszłam na dół i zrobiłam sobie tosty, moich rodziców jak i siostry nie było 'normalne'. Kiedy już zjadłam posiłek zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Hej Raini.
-O hej Lau.
-Idziemy na jakieś zakupy? Oczywiście z Margaret.
-No pewnie! Tak w ogóle właśnie miałam do ciebie dzwonić, nie uwierzysz czego się dowiedziałam!!
__________________
Rozdział 3 z małym opóźnieniem, ale jest. I jak wam się podoba?
Do następnego.
~Suzanne. ♥



poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 2

*Ross*
Zabawa trwała w najlepsze, wszyscy świetnie się bawili, wszyscy prócz mnie. Ja cały czas musiałem siedzieć przy loży z moją dziewczyną, super zabawa.W pewnym momencie do Mai zadzwonił telefon, po rozmowie jaką prowadziła wywnioskowałem, że rozmawia ze swoją mamą.

-Coś się stało?- zapytałem po skończonej rozmowie.
-Wiesz Ross, ja muszę już wracać, mama się źle poczuła.- odpowiedziała ze smutkiem.
-Dobrze nic nie szkodzi, odprowadzić cię?- zapytałem z troską.
-Nie dzięki, tata po mnie przyjedzie- odpowiedziała i się z nią pożegnałem.
Kiedy już wyszła z klubu zamówiłem sobie drinka i dołączyłem do przyjaciół.

*Rano*
Wstałem z ogromnym bólem głowy, ale zaraz, zaraz jestem u siebie w pokoju, jak to możliwe?
Wyszedłem z łóżka i udałem się do łazienki, przepłukałem twarz zimną wodą i zszedłem na dół, aby zjeść śniadanie.
-Cześć mamo- przywitałem się ze swoją rodzicielką.
-Ross siadaj musimy porozmawiać- powiedziała lekko zdenerwowana więc posłusznie usiadłem przy stole.
-Po 1 wczoraj do domu przyprowadziła cię policja twierdząc, że razem z twoimi kolegami pływaliście w basenie naszej sąsiadki, a co gorsza, twój przyjaciel Calum ukradł jej psa, a ty razem z resztą utopiliście jej kurczaki. Dlatego masz zakaz na wychodzenie na imprezy przez miesiąc.
-Że coooo?!- przerwałem jej
-No to, a po 2 idź się przyszykuj bo dzisiaj wychodzimy.
-Dobra, tyko zjem śniadanie- odpowiedziałem jej i zacząłem przygotowywać sobie tosty.

*Laura*
Obudziło mnie pukanie mojej siostry.
-Co chcesz?- zapytałam na wpół przytomna
-Emmm..no wiesz wczoraj na tej imprezie niechcący zepsułam twoje buty- powiedziała na jednym tchu i uciekła z mojego pokoju.
Dotarło to do mnie dopiero po 5min, więc szybko wstałam z łóżka, nie miałam zamiaru jej gonić czy naskarżyć rodzicom, wolałam po prostu się zemścić za popsucie moich najukochańszych butów.
Kiedy upewniłam się, że Van nie ma w pokoju, weszłam do niego i poplamiłam jej ulubioną sukienkę wybielaczem i schowałam ją z powrotem do szafy i wyszłam z pokoju siostry.
-Co tak pachnie?- zapytałam schodząc na dół
-Robię naleśniki, siadaj zaraz będą gotowe - odpowiedziała mama
A ja siadłam na przeciwko mojej siostruni i spiorunowałam ją wzrokiem.
 *Vanessa*
Laura miała jakiś za dobry humor jak na nią, po skończonym posiłku udałam się do swojego pokoju, aby przebrać się w swoją ulubioną sukienkę bo dzisiaj było wyjątkowo gorąco, w końcu są wakacji co się dziwić. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubranie, ale to w jakim stanie było strasznie mnie zszokowało. Laura - powiedziałam sama do siebie i pobiegłam z sukienką w ręce do pokoju mojej siostry.
-Co to ma być?! - krzyknęłam i rzuciłam jej sukienkę na łóżko.
-Hmm o ile się nie mylę to jest jakieś twoje ubranie- odpowiedziała i poszła do łazienki.
JESZCZE ZOBACZYMY!- wykrzyczałam i wybiegłam z jej pokoju bo nie miałam już za wiele czasu, przecież zaraz ma odwiedzić nas stara znajomy mamy i taty.
Wbiegłam do łazienki, wzięłam szybki zimny prysznic, ubrałam się w sukienkę w kwiatki, zrobiłam sobie makijaż i gotowa zeszłam na dół do rodziców i Laury.
*Ross*
Siedziałem z mamą w samochodzie w drodze na to głupie spotkanie, ugh wolałbym  siedzieć z Calum'em, Tom'em i Ell'em.
Po ok 8 min jazdy zatrzymaliśmy się  przed wielkim białym domem, wysiedliśmy z mamą z samochodu i poszliśmy w kierunku drzwi.Otworzyła nam średniego wzrostu  kobieta na ok wyglądająca na wiek mamy.
Kiedy przekroczyłem próg nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem.
A ujrzałem tam tą samą dziewczynę na które wpadłem w tedy koło sklepu.
-Witaj Ellen- przywitała się moja rodzicielka
-Dzień dobry- dołączyłem
-Stormie to mój mąż Damiano, a to moje dwie córki Vanessa wskazała na czarnowłosą i Laura pokazała na brunetkę.
-Dzień dobry- powiedziały razem
-To mój syn Ross- przedstawiła mnie matka.
No dobrze! To my może porozmawiamy, a dzieci niech się się lepiej poznają. - rzekłam Ellen
My już się znamy z Laurą- wypaliłem nagle, a brunetka poczerwieniała na twarzy.
Taak? A skąd- zapytała siostra Laury.

__________________
I jak rozdział 2? Mam prośbę moglibyście pomóc w promowaniu bloga? Bardzo mi na tym zależy :)
Do następnego.
~Suzanne. ♥







środa, 2 lipca 2014

Rozdział 1

*Ross*
Obudziły mnie promienie słoneczne przedostające się przez zasłony, odruchowo spojrzałem na zegarek aby sprawdzić godzinę.
-Cholera mam 15min ! - krzyknąłem sam do siebie i wbiegłem do łazienki, Calum i reszta mnie zabiją.
Wziąłem szybki prysznic, przeczesałem włosy i przebrałem się. Po skończeniu rutynowych czynności spojrzałem ostatni raz na zegarek, który wskazywał za 5 min 12, - Uff mam 5 min powinienem  zdążyć.
Zbiegłem na dół nie jedząc śniadania wyszedłem z domu,przyjaciele czekali już na mnie w umówionym miejscu czyli na plaży.
-Siema Ross- krzyknęli wszyscy razem
-Elo- odpowiedziałem i dosiadłem się do nich.
-Widzę tym razem bez Mai - zaśmiał się Ell, a za nim reszta
-Ellington przestań mi zazdrościć dziewczyny i znajdź w końcu swoją- odgryzłem  i zacząłem sie opalać.
Zapewne reszta robiła miny typu : WTF ?!
Moje opalanie nie trwało długo bo każdy chciał iść popływać, a raczej kto pierwszy kogo podtopi, oczywiście nie obyło się bez podrywania przypadkowych dziewczyn. Ja niestety nie mogłem tego robić bo jag by się Maia dowiedziała to by mi żyć nie dała, ale za to trochę przeszkadzałem w tym przyjaciołom.
Po całym dniu spędzonym na plaży udałem się do domu żeby się przebrać i zadzwonić po moją dziewczynę no bo w końcu są wakacje więc trzeba się wyszaleć dlatego Tom wymyślił abyśmy wszyscy udali się na impreze do knajpy jego znajomego. Była godzina 21 wszedłem po cichu do domu aby nie obudzić mamy ale ona niestety nie spała.
-A gdzie to się wybierasz? - zapytała dosyć spokojnie
-Aaaa wychodzę z przyjaciółmi
-Zanim gdziekolwiek pójdziesz skoczysz mi do sklepu bo rano mam zamiar robić ciasto, chyba nie zapomniałeś, że jutro idziemy odwiedzić moją starą przyjaciółkę ?
-Oczywiście, że nie zapomniałem - skłamałem
-No dobrze, pieniądze i lista zakupów leżą na stole- powiedziała i udała się w stronę swojego pokoju.
Ja również udałem się do swojego pokoju w celu przebrania się, żeby potem nie musieć tego robić.
Założyłem na siebie dżinsy, białą bluzkę i czarną skórzaną kurtkę,przeczesałem włosy i wypsikałem się perfumami, gotowy zszedłem na dół i zabrałem kartkę i pieniądze ze stolika, wyszedłem z domu i skierowałem się do pobliskiego supermarketu.

*Laura*

-Vanessa !! - wydarłam się na cały dom
-Czego chcesz ? - warknęła
-No ty chyba sobie żartujesz, że pożyczę ci  moje buty na tą twoją głupią imprezę !
-No proszę Lau, przecież wiesz, że wychodzę raz na ruski rok bo mam pracę na planie-powiedziała i zrobiła takie szczenięce oczka
-Dobra bierz je- burknęłam
-Dziękuję, jesteś kochana!- krzyknęła i mnie przytuliła
-A ty na pewno nie chcesz ze mną iść ? - zapytała
- Nie dzięki, posiedzę w domu
-Jak chcesz- odpowiedziała i wyszła.
Już miała udać się do swojego pokoju żeby zadzwonić po Margaret i Raini ale zatrzymała mnie mama.
-Laura posłuchaj jutro przychodzi do mnie moja stara znajoma, dobrze by było gdybyś udała się do sklepu i kupiła  jakieś ciastka i chipsy oraz jakiś sok
-No mamo ! jest koło 21- jęknęłam
-Jak pójdziesz mi do tego sklepu to Raini i Margaret będą mogły zostać na noc.
-Ok ! Gdzie lista zakupów ? - zapytałam szybko
-Wszystko jest na blacie w kuchni- odpowiedziała, a ja wzięłam pieniądze oraz kartkę i wyszłam z domu w stronę sklepu.
Doszłam tam po 5min i zaczęłam szukać rzeczy z listy, wykreślając te co już mam.
Po  kilku minutach w koszyku znalazły się już wszystkie potrzebne rzeczy więc udałam się w stronę kasy,
na szczęście o tej godzinie nie było za dużego ruchu, dlatego wszystko poszło zwinnie. Kiedy już wyszłam ze sklepu wzięłam do ręki jeszcze raz kartkę żeby upewnić się czy aby na pewno mam wszystko, okazało się, że zapomniałam kupić czegoś do picia i zaczęłam się wracać cały czas patrząc na kartkę i przez to wszystko wpadłam na kogoś, a wszystkie zakupy tej osoby wpadły wprost na mnie. Z tego co widziałam na mojej sukience jak i głowie między innymi była mąka i jajka.
-O mój boże przepraszam!
Po głosie zrozumiałam, że to jakiś chłopak, pomógł mi wstać i moim oczom ukazał się wysoki blondyn o czekoladowych oczach, zestresowałam się straszliwie dlatego wzięłam z jego ręki moje zakupy i uciekłam w stronę domu. Boże jak to musiało wyglądać.
Zdyszana weszłam do domu, rzuciłam zakupy do kuchni i pobiegłam do pokoju, tam szybko przebrałam brudne ciuchy i zeszłam na dół, ale zapomniałam, że na włosach miała jajka.
- Jezu jak ty wyglądasz ! - zaczęła mama
-Długa historia mamo - odpowiedziałam
-Przez to też nie kupiłam nic do picia, najwyżej rano pójdę.
- Dobrze nic się nie stało, ja pójdę - odpowiedziała i zaczęła wypakowywać zakupy.
Ja udałam się do swojego pokoju, wzięłam prysznic, umyłam włosy i przebrałam się w pidżamę. Chciało mi się spać dlatego stwierdziłam, że jutro spotkam się z przyjaciółkami.
Położyłam się do łóżka, mam nadzieję, że już go nie spotkam- powiedziałam sama do siebie i zasnęłam.

*Ross*
 Po niefortunnym wypadku, wróciłem do sklepu i kupiłem jeszcze raz jajka i mąkę, było mi strasznie głupio z powodu tego co jej się przytrafiło ale nawet nie zdążyłem jej przeprosić bo uciekła. Po 10 min byłem już w domu, moja mama spała więc zaniosłem wszystko do kuchni i wyszedłem zamykając drzwi do knajpy.
Wszyscy już tam na mnie czekali.
-Ross, czemu tak długo ? -zaczęła Maia
-A mama coś tam ode mnie chciała - odpowiedziałem i dałem jej buzi w policzek na przywitanie
-No to co idziemy się bawic ?! - krzyknął Calum
I weszliśmy do clubu.

____________________
I jak wam się podoba rozdział 1 ? Tak wiem jest nudny ale akcja rozpocznie się dopiero od 2 :)
Do następnego.
~Suzanne. ♥





poniedziałek, 23 czerwca 2014

Prolog.


Jestem Ross Shor Lynch mam 17lat, blond włosy i czekoladowe oczy. Mieszkam z mamą w Miami, a czemu z tylko z mamą?
Gdy ja miałem ok 8 lat moi rodzice ostro się pokłócili i wyjechałem z nią do L.A, zostawiając resztę mojego rodzeństwa ano tak jeżeli chodzi o moje rodzeństwo to jest ich 4 : Najstarszy Riker, potem Rocky, Rydel i Ryland. Strasznie to przeżyłem, ponieważ byłem z nimi strasznie zżyty, mama wzięła   ze sobą tylko mnie bo stwierdziła, że wyrosnę na wielką gwiazdę i, że nie mam co marnować się w Miami. Do tej pory nie umiem jej tego wybaczyć, ale z czasem przyzwyczaiłem się do mieszkania tylko z nią. Jak tylko zjawiliśmy się w L.A mama zapisała mnie na lekcje śpiewu, gitary, pianina i perkusji + jeszcze szkoła czyli w ogóle nie miałem czasu dla siebie i przyjaciół, a raczej ich grupki składającej się z : Ellingtona, Caluma I Toma. Ellington jest to brązowooki chłopak o rok starszy  z brąz włosami, jego ulubionym zajęciem m jest granie na perkusji, Calum ma rude włosy, brązowe oczy i nie ma żadnych szczególnych zainteresowań, Tom ma oczy w kolorze zielonym z ciemnymi włosami, uwielbia sport i imprezy. Oni są ze mną od początku, gdyby nie oni pewnie siedziałbym i ćpiał lub np kradł. Do tej pory byłem znany z tego, że co chwilę mam kogoś innego do teraz, aktualnie mam dziewczynę Maie, z którą jestem już od półtora roku ale czy na pewno ją kocham i czy to ona jest tą jedyną ?

Hej, jestem Laura Marie  Marano, mam 17 lat, brązowe oczy jak i włosy. Od zawsze mieszkam w L.A, szczerze mówiąc to nie mam co za bardzo opowiadać, moje życie na ogół jest nudne i mało interesujące. Rodzice są ważnymi biznesmenami więc rzadko widuję ich w domu, moja starsza siostra Vanessa, pracuje jako aktorka w serialu, dlatego ją też widzę raz na jakiś czas. Cały dzień spędzam najczęściej na pisaniu piosenek lub graniu na pianie czyli robię to co kocham,chociaż wiem, że i tak nigdy tego nikomu nie pokażę. Na pianinie gram już od dziecka, zawsze z rodzicami z siostrą spędziliśmy czas na wygłupach lub wycieczkach, naprawdę mi tego brakuję..więc odliczamy z  siostrą dni do zakończenia sezonu w jej serialu i obiecała, że będziemy spędzać ze sobą całe dnie. Mam 2 przyjaciółki : Raini i Margaret, są mi na prawdę bliskie i zawszę mogę im wszystko powiedzieć. Raini jest niską czarnowłosą dziewczyną o brązowych oczach, a Margaret wysoką blondynką z niebieskim kolorem oczu. Nie miałam nigdy chłopaka ale może to i nawet dobrze? W końcu no boyfriend, no problem.


___________________
Tutaj macie prolog mam nadzieję, że się podoba  jeżeli chcecie 1 rozdział to piszcie.
Pozdrawiam
Suzanne xx